przygotowania do świąt rozpoczynam - rzec by można - bigosem. pichcę go teraz. w spacerowym tempie. z książką w ręku. z herbatą u boku.
nie lubię pośpiechu w kuchni. szczególnie w tak niewielkiej, jak moja :-) pichcę więc. podjadam suszone śliwki i rozmyślam o udogodnieniach.
nie tak dawno szatkowanie kapusty kończyło się każdorazowo ranami kłutymi i/lub ciętymi. w tym roku użyłam robota kuchennego. strzał w dziesiątkę. cała operacja trwa parę chwil. i ile mniej sprzątania :-)
drugie ułatwienie to fakt, że mogę przygotować go już teraz. pichcę więc i z podziwem myślę o babciach, które - niejednokrotnie - miały trudniej. przynajmniej w kwestii bigosu :-)
Jak tak sobie sięgnę wstecz, do dzieciństwa i przypomnę moją Mamę czy Babcię w kuchni, szacun, to jedyne określenie, które przychodzi mi do głowy. A zaraz potem... smak. Jeszcze nawet nie myślę o świętach... no chyba, że przez te wyszarpane losowi chwile, kiedy robię kolejną kartkę, dla Podopiecznych Kaczki i Bebe.
OdpowiedzUsuńA ja biorę się za przygotowania w przyszłym tygodniu.Nie lubię szaleć na święta bo to czas dla rodzinki. Na bigos mam przygotowaną domową kapustę kiszoną i dodam tylko ugotowaną świeżą. Gotowanie nie lubi pośpiechu. Serdeczności.
OdpowiedzUsuń