17 grudnia 2012

na tydzień przed

zamówiłam część prezentów. mam plan, żeby jutro dokupić resztę. 

wysłałam życzenia. na poczcie kolejka, że ha. 

bilans katrek świątecznych:   - 21;  + 3


dość nieoczekiwanie okazało się, że mamy plany sylwestrowe. przed nami augustowskie noce :-) 

11 grudnia 2012

o bliskości świąt

niedalekiej

świadczą:

  • ubrana choinka.
  • pasztet, bigos i gołąbki. upchnięte ciasno w zamrażalniku.
  • złożone zamówienie na pierogi z kapustą i grzybami. osobiście nie umiem, żeby ciasto było cienko - przezroczyste. zamówiłam też pierogi z makiem. polubię ?
  • delikatny mróz za oknem. naprawdę delikatny. na tyle, że śnieg nie zamienia się w błoto (śnieg to moje ulubione świąteczne zjawisko atmosferyczne).
  • pierwsza bożonarodzeniowa kartka świąteczna. otrzymana :-)
  • zapach pomarańczy.

krok po kroku, krok po kroczku, najpiękniejsze w całym roczku, ...



7 grudnia 2012

mikołajkowa tradycja


jak co roku
szóstego grudnia
ubraliśmy choinkę

i - jak nigdy - pojechaliśmy do adasia na tort urodzinowy

natomiast

dziś zrobiłam gołąbki, czym maksymalnie dopełniłam zamrażalnik. nie wcisnę mrówki (nie planuję, ale nawet gdyby było to marzenie życia - to nie).

6 grudnia 2012

mikołaj

dla tych, co byli grzeczni. i dla tych, co nie.



5 grudnia 2012

lubię poranki

poranek grudniowy. cisza. za oknem czerń, rozświetlona blado blaskiem latarni. podskórnie dociera do mnie, że - jak nigdy - mąż już wstał. 
przewracam się na drugi bok. zasypiam (?) jestem jednością. ulotna idealna chwila. mgnienie oka.
pomaleńku, z daleka, z drugigo końca kosmosu, rodzi się w głowie pierwsza dzisiejsza myśl. jest cudnie. czuję moje ciało, ułożone wygodnie na łóżku. nie umiem nim jeszcze ruszyć. ale po co? tak jest dobrze.

delektuję się błogością poranka.

tymczasem, przez skórę, wchodzi we mnie życie. każdą komórką. 
parę chwil później jestem w stanie zapanować nad kończynami.  kilka myśli zdążyło zagnieździć się w głowie. 

zaczyna się nowy dzień :-)

3 grudnia 2012

sałatka z rukolą i cheddarem

w związku z cheddarowym poniedziałkiem, przepis na sałatkę. najlepiej robić ją bezpośrednio na talerzach. ale można też w salaterce. 

rukolę, pomidorki koktajlowe - pokrojone na połówki (mogą być pomidory, ale zimą koktailowe są smaczniejsze), czerwone winogrona - pokrojone na połówki, układamy na talerzach.
dodajemy ziarna słonecznika i orzechy (najlepiej pasują włoskie i ziemne niesolone prażone). jak mamy - dajemy trochę takich i trochę takich.
na koniec sery: pleśniowy (u nas rokpol albo lazur) i cheddar. nie mając cheddara można użyć innego  sera żółtego pokrojonego w kostkę. ważne, żeby serów nie dać za dużo, bo są bardzo sycące.

ostatni krok: sos. dla 2 osób robię go następująco:

2 łyżki oleju + 1 łyżka wody + sok z połowy limonki + odrobina musztardy (1/3 do 1/2 łyżeczki) + płaska łyżka miodu. dla większej ilości osób/sałatki,  ilość składników zwiększam. ostrożnie z musztardą - nie wolno przesadzić. sos trzeba spróbować przed polaniem sałatki i jeśli nie wyczuwa się słodkiego smaku - należy dodać miodu. 

sałatkę polewa się sosem bezpośrednio przed podaniem.  

S M A C Z N E G O :-)

29 listopada 2012

słodkolubni

ja - tak.
oni - też:


wszyscy mamy słabości. tak?

26 listopada 2012

lubię kwiaty


kwiaty są dużo tańsze, niż diamenty,
a sprawiają kobiecie taką samą radość :-)

24 listopada 2012

w duchu św. mikołaja



sezon  prezentów bożonarodzeniowych ogłaszam za otwarty. trochę falstart, ale święty mi wybaczy ;-) (tym bardziej,  że za miesiąc ... :-):-):-)) sprzedawczyni pięknie go zapakowała. dodałam kokardkę i wu-ła-la :-)

ceramika bolesławiecka to nie jest najlepszy wybór. kupiłam parokrotnie. i parokrotnie doprowadziło to do uzależnienia ;-) 

22 listopada 2012

kuchenna refleksja

przygotowania do świąt rozpoczynam - rzec by można - bigosem. pichcę go teraz. w spacerowym tempie. z książką w ręku. z herbatą u boku. 

nie lubię pośpiechu w kuchni. szczególnie w tak niewielkiej, jak moja :-) pichcę więc. podjadam suszone śliwki i rozmyślam o udogodnieniach. 
nie tak dawno szatkowanie kapusty kończyło się każdorazowo ranami kłutymi i/lub ciętymi. w tym roku użyłam robota kuchennego. strzał w dziesiątkę. cała operacja trwa parę chwil. i ile mniej sprzątania :-) 
drugie ułatwienie to fakt, że mogę przygotować go już teraz. pichcę więc i z podziwem myślę o babciach, które - niejednokrotnie - miały trudniej. przynajmniej w kwestii bigosu :-) 

21 listopada 2012

mój rower

to film refleksyjny. o trudnych relacjach międzypokoleniowych. tu: na linii facet- facet- facet. o tym, że często najtrudniej otworzyć się przed najbliższymi. że życie rzadko jest czarne lub białe. lekcja pokory. mało akcji. dużo emocji. wzruszyłam się oczywiście. ale u mnie to standard, więc mało miarodajne :-) 

20 listopada 2012

wyszperane w woluminach

jesteś na przyjęciu z przyjaciółmi i widzisz fantastyczną dziewczynę. jeden z twoich przyjaciół podchodzi do niej i mówi:

- on jest świetny w łóżku.
to się nazywa   r e k l a m a.

jesteś na przyjęciu z przyjaciółmi i widzisz fantastyczną dziewczynę. podchodzisz do niej i prosisz ją o numer telefonu. następnego dnia dzwonisz do niej i mówisz:

- hej, jestem świetny w łóżku.
to się nazywa  t e l e m a r k e t i n g.

jesteś na przyjęciu i widzisz fantastyczną dziewczynę. wstajesz, poprawiasz krawat, podchodzisz do niej i nalewasz jej drinka. jesteś gentelmanem przez cały wieczór. przepuszczasz ją w drzwiach, podnosisz torebkę, kiedy ją upuści, odwozisz do domu, a potem mówisz:

- a tak przy okazji:  jestem świetny w łóżku.
to się nazywa  p u b l i c   r e l a t i o n s.

jesteś na przyjęciu i widzisz fantastyczną dziewczynę. ona podchodzi do ciebie i mówi:

 - słyszałam, że jesteś świetny w łóżku.
to się nazywa  m a r k a.

16 listopada 2012

niecodzienność

tak rzadka, że można porównać z kometą halleya. sama w domu w piątkowy wieczór. ile możliwości (!). miałam nawet jakieś plany. plany – planami, a życie poszło swoją drogą :-)

delektuję się samobyciem

15 listopada 2012

barbara

wschodnie niemcy. rok 1980. tytułowa bohaterka próbuje opuścić kraj. co na to władza? totalna inwigilacja.

dobrze, że to przeszłość.

nina bardzo pasuje do roli.




oraz:
mąż odkrył sklep z piękną ceramiką. przez przypadek. czuję, że będzie tego żałował ;-) 

14 listopada 2012

mąż mnie zadziwia

mimo stażu

z pokoju obok dobiega plumkanie
znajome dźwięki
nostalgiczne 
nadstawiam uszu

... wszelkie stworzenie śpiewa panu swemu ...

przygotowania do świąt, jak nic


* * *
a rano pierwszy raz skrobaliśmy szyby :-)

12 listopada 2012

minął weekend

dla odmiany po ostatnim - tym razem my byliśmy gośćmi. imprezka w gronie dawno nie widzianych znajomych. było miło, choć mężczyźni rozmarzyli się na temat dawnych czasów szkolnych. a to już świadczy, prawda ?

były rogale  (tym razem nie z poznania). i błogie nicnierobienie.  

czas kupić coś do czytania.

8 listopada 2012

samsara

samsara - za wikipedią - oznacza nieustanne wędrowanie. kołowrót narodzin i śmierci. cykl reinkarnacji, któremu podlegają wszystkie żywe istoty. również cykl przemian, któremu podlegają wszelkie byty i zjawiska; włącznie z naszymi myślami, uczuciami i ciałami. jest to powtarzany w nieskończoność proces tworzenia i upadku.
wielu ludzi uważa słowo samsara za nazwę miejsca, w którym obecnie żyjemy. w dawnycch tekstach samsara to nie odpowiedź na pytanie "gdzie jesteśmy?", lecz "co robimy?". zamiast miejsca jest proces: tendencja do ciągłego tworzenia światów i zamieszkiwania ich. gdy jeden świat upada, znika, tworzysz inny. spotykasz ludzi, którzy tak jak ty stworzyli swoje własne światy.

o tym jest film. 
o pięknie przyrody. o człowieku w XXI wieku. 
bez słów. bez akcji. z muzyką w tle. 
nostalgiczny. zmuszający do refleksji.

mnie się podobał. 

* * *
w kinie jest szatnia (!!) a to nie jest przedwojenne kino. przeciwnie. zostawiam więc kolejne warstwy. podchodzi starsza pani i pyta szatniarkę:

- czy szatnia jest płatna?
- nie. jest bezpłatna.
- to dobrze. bo mam tylko 100 zł
- dla pani możemy wprowadzić opłatę :-)

7 listopada 2012

przemijanie ex post

w minionym tygodniu sporo myślałam o przemijaniu i śmierci. wspominałam, rozmawiałam. temat tygodnia, rzec można.

dyplomata to człowiek posiadający umiejętność powiedzenia komuś "spierniczaj" w taki sposób, by ten poczuł dreszcz emocji na myśl o czekającej go podróży.

czy na zasadzie analogii:

przewodnik duchowy to człowiek posiadający umiejętność przedstawienia śmierci w taki sposób, by człowiek myślał o niej jak o początku nowej, ciekawej drogi ?

byłoby super.

lubię myśleć o śmierci jak o narodzinach. o początku.



* * *

tymczasem ...
w sklepach już świątecznie. w centrach handlowych przygotowania pełną parą. kupiłam pierwsze bożonarodzeniowe drobiazgi.

i okazało się, że będę chrzestną. 

5 listopada 2012

czekając na gości

chwila spokoju. 

oczekiwania. jak na pierwszą gwiazdkę. łyk herbaty. cisza przed burzą.

czas na parę chwil ustaje w biegu. magiczny moment.

dzwonek do drzwi.

dom wypełnia się hałasem. 
gwar, śmiech, tupot. brzęk sztućców. czasem tańce. 

gdy wyjdzie ostatni gość, włączam zmywarkę. chwilę później wślizguję się pod szeleszczącą kołdrę. 

taki był miniony weekend. 

2 listopada 2012

skyfall

filmy o dżejmsie, dżejmsie bondzie, to nie mój klimat. natomiast: wiem gdzie bywa i co pija najlepszy agent jej królewskiej mości. za sprawą męża, który ogląda pasjami.

skyfall to - wg mnie - najlepszy bond XXI wieku.
no i daniel. wisienka na torcie. zarówno w nienagannie skrojonym garniturze, jak i w wersji casual. lekko odstające uszy prawie nie przeszkadzają ;-)

polecam :-)

p.s.: obejrzałam ten film w kinie, które bardziej przypomina kino, niż galerię. nie wiedziałam, że jeszcze są takie miejsca. klimatyczne.

1 listopada 2012

chwila zadumy

jesteśmy równi wobec śmierci.

miałam bardzo mądrego dziadka. dożył sędziwego wieku. przez ostatnie lata mieszkał z nami. pytany, czy boi się śmierci, odpowiadał ze stoickim spokojem:
- nie boję się smierci. boję się bólu, który często jej towarzyszy.

wydaje mi się, że też tak mam.
czas pokaże.

31 października 2012

z przymrużeniem oka

diabeł złapał polaka, ruska i niemca:
- dam każdemu z was dwie kulki. jak zrobicie z nimi coś, czym mnie zadziwicie, to was wypuszczę.
i zamknął każdego w pokoju dwa na dwa metry. 
po godzinie idzie do ruska. rusek żągluje kulkami.
- dobre, dobre.
idzie do niemca. niemiec postawił jedną kulkę na drugiej.
- dobre, dobre.
idzie do polaka.
co zrobił polak ???
polak jedną kulkę zepsuł, a drugą zgubił.

humor stary jak świat. a ja wciąż się śmieję, gdy wyobrażę sobie gubienie i psucie. bo jak można zepsuć kulkę? 


otóż
można
zdarza mi się zgubić
jestem mistrzynią psucia :-) 

30 października 2012

wspomnienia

wspomnienia – za wikipedią - to pamięć o przeszłości.
spaliłam pudło młodzieńczych listów. do mnie. od przyjaciółek, koleżanek, kolegów, pierwszych sympatii i pierwszej miłości. ta pierwsza była nieszczęśliwa. dla równowagi ;-). ognisko było, jak się patrzy. adaś mówi, że to oczyszcza relacje. we'll see.
zziębnięci wróciliśmy do domu i w miłym towarzystwie spędziliśmy popołudnie. przy makowcu. wspominałam, że przepadam? koniecznie w wersji strucla. 

i odkryłam jarmuż. bossz, jaki dobry :-)

29 października 2012

weekend z niespodzianką

w miniony weekend byliśmy u rodziców. poszliśmy spać jesienią a obudziliśmy się zimą. wszystko wokół przykrył śnieżny dywan. w drodze powrotnej kolorowe jesienne lasy mieniły się białymi czapkami. cudnie. żałowałam, że nie wzięłam aparatu.
zima zawitała w tym roku wcześnie. nie powinno mnie to dziwić: na ostatnich zakupach Leo kupił pomarańcze. a u nas pomarańcze tylko zimą.

26 października 2012

pakowanie prezentów


to moje hobby :-)
niewielkim nakładem kosztów i pracy można stworzyć prezentowe dzieło sztuki ;-)  

24 października 2012

kolorowa jesień

czerwony.

piękna jesień. choć bywa chłodno. a że sezon spacerowy w pełni: inaugurowałam modę czapkową. 



kupiłam nieprzyzwoicie dobre jabłka. 



a za dwa miesiące: imieniny adama i ewy :-)

22 października 2012

minął weekend

były rodzinne imieniny (odkryłam, że nie smakuje mi sałatka jarzynowa z dodatkiem śmietany). było rodzinne muzykowanie. 

w międzyczasie:

kupiłam wymarzoną lampę. okazało się: lampę – marzenie (żadne cudo. mnóstwo takich w marketach). 
o lampie myślałam ubiegłej zimy. przyszła wiosna, a ja zapomniałam. teraz, gdy poranki i wieczory znowu coraz dłuższe, ponownie poczułam brak. zdecydowaliśmy się w minutę (okazało się, że to ostatnia sztuka. czekała na nas?). minutę po podłączeniu zakochałam się ;-) ciepłe światło skierowane do góry + lampka do czytania, to to czego potrzebowałam :-) do tego ściemniacz ... 
jestem gotowa na jesień :-)

19 października 2012

kolorowa jesień

fiolet.
nie ma go w moich szafach. nie ma w zakamarkach.
jednak:
gdy przychodzi jesień, świat staje się delikatnie śliwkowy :-)


* * *

obudziłam się w nocy. bywa. rzut zaspanego oka w okno. a tam ... macha do mnie - wielkim wozem - wielka niedźwiedzica (!)

18 października 2012

śródroczne postanowienie

gdybym mogła pozbyć się jednego domowego obowiązku, wybrałabym prasowanie. bo przychodzi mi z trudem. wisi nade mną. łypie na mnie wypranym okiem. prasowanie to wyzwanie. 
z drugiej strony, nie wyobrażam sobie chowania nieuprasowanego. nie ogarnęłabym. 
ale
mimo generalnego trudu, bywa lepiej. bywa, że działa na mnie jak medytacja. uspokaja. wycisza. wyrównuje oddech.  kultowo prasuje mi się w trakcie meczy. wczoraj stertę zaległości uprasowałam w trakcie pierwszej połowy :-).
wyszłam na prostą. postaram się być na bieżąco. w temacie prasowania.

17 października 2012

kolorowa jesień

żółty.

zmiana aury wpływa na zmianę nastroju. pomaleńku gości się przygnębienie. warto wtedy pomyśleć o czymś energetycznym. na przykład o czymś żółtym :-)


* * *

futbol. zenitalne emocje. mężowi  udzieliła się ekscytacja brytyjską legendą. dla równowagi prasuję i bloguję. chwilę temu zremisowaliśmy. bramkę strzelił obrońca.
obrońca. 
życie bywa zaskakujące :-)

16 października 2012

gentelman

uprzejmość męża jest nietuzinkowa.
rozmawia z nawigacją mianowicie.
nawi: jedziesz z niedozwoloną prędkością
mąż: wiem, ale musiałem wyprzedzić

* * *
byliśmy na grzybach. plon skromny. ale w lesie cudnie.

* * *
chodzi za mną sernik. od tygodnia. nie umiem sernika. ale tak chodzi, że naprawdę.

15 października 2012

minął weekend


znajomi mieszkają w starej, przedwojennej willi. ogród, ogromne, wysokie pomieszczenia to plusy. trud ogrzania to minus. po takim weekendzie bardziej doceniam nasze m. cieplutkie. z gorącą wodą przy każdym odkręceniu.

urzekł mnie pełen kolorów ogród
urzekł mnie motyl



urzeka mnie pogoda tej jesieni :-)

11 października 2012

10 października 2012

kasztany


w ubiegłym roku nie mogłam znaleźć.
w tym roku są wszędzie :-)

9 października 2012

zrób to sam(a)

czego potrzebuje kobieca skóra (poza oczywistościami typu męski dotyk)? witamin potrzebuje. kremy - w rozsądnej cenie  - niekoniecznie bogate w witaminy.
więc 
przechodząc obok apteki, wstąpiłam mimochodem. (witaminy na twarz i szyję bardziej kojarzą mi się z apteką, niż z bazarkiem. do dziś nie wiem, czy słusznie?)
na hasło „witaminy w płynie”, przemiła aptekarka chciała mi sprzedać kanister specyfiku, wspomagającego pracę serca. ledwo się wymigałam. po negocjacjach, nabyłam butelczynę witamin dla niemowląt :-)
po czym
spreparowałam witaminową bombę, wtarłam gdzie trzeba i radośnie udałam się w kierunku sypialni. 
na co mąż: hmmmm, jak rosołem u nas pachnie ... czujesz?

I love him ♥

8 października 2012

na herbatce


byliśmy wczoraj u sąsiadów. na herbatce. jak się okazało: z niespodzianką. herbata - śladem chińskiego ciastka(?) - życzy pijącemu:
najszybszej kolejki do kasy
samych białych kotów na drodze
uśmiechu od ucha do ucha
wakacji przez cały rok

w sam raz na dobry początek dnia :-)

5 października 2012

fotobranie



foto, więc nie tylko jadalne.

jako dziecko uwielbiałam grzybobrania. mieszkaliśmy w lesie, więc często chodziliśmy. nie martwiło mnie poranne wstawanie i rosa do kolan. potrafiłam sto razy obejść krzak lub drzewo, zanim sprawdziła się "przepowiednia" taty, że tam na pewno rośnie grzyb
frajda szukania, radość znajdowania, pyszny finał. numer jeden to kopytka (koniecznie podsmażane) z sosem grzybowym. czasami, zamiast kopytek, kasza gryczana. i smażone rydze.


* * * *
kupiłam botki. na koturnie i himalajskim obcasie :-)

4 października 2012

2 października 2012

w dormitorium

w myśl zasady: jaka (duża) sypialnia, takie (duże) łóżko; śpimy na 140 cm materaca. podobno 140 cm jest dla 20-latków, 30-latkowie optymalnie wyśpią się na 160 cm, a po 40-stce standard to 180 cm. my - niejako pod prąd - zaczęliśmy od łoża. kupiliśmy największe, jakie było w sklepie. w miarę upływu czasu minimalizujemy.

dla kontrastu, za namową znajomych, kupiliśmy wielką kołdrę.
strzał w 10 :-)
nowa jakość spania :-)

kołdra jest bardzo ciepła. bardzo. można się w nią zawinąć jak naleśnik. bardziej zaawansowani: jak krokiet ;-) 

jest puszysta, lekka i szeleści. uwielllbiam.

szczególnie, że październik :-)

1 października 2012

październik

ledwie minął piękny wrzesień
już październik
już i jesień
powiedzenie ludowe


za oknem słonko. mimo to z reklam tv płynie przekaz: przed nami czas przeziębień. w sklepach na dobre rozgościły się czapki i szaliki.  

28 września 2012

kwiaciarka k. de montepin

paryż, XIX wiek. 
wg wydawcy: romans. w moim odbiorze: kryminał. mimo wielości wątków miłosnych.
powieść napisana językiem jaśnie państwa, który wprowadza czytelnika w atmosferę salonów. 

mistrzowska intryga.
lekcja pokory wobec tego, co niesie los.

czytałam z zaciekawieniem, choć nie mój klimat. 

26 września 2012

młodość

niejedno ma imię.

weekend - choć to już historia - upłynął pod znakiem jubileuszu teściów. poważna sprawa:


z ł o t e    g o d y

jubilaci dostali medale, życzenia, gratulacje. były łzy wzruszenia. szampan i tort. petarda z płatkami róż*. tańce do rana. beze mnie - of course. bo ja - w przeciwieństwie do jubilatów i spółki (czyt. równie wiekowych znajomych) - nie mam kondycji do porannego balowania. wyszłam przed pieczarkową(!) (mistrzostwo świata z łazankami). zostawiając sędziwe towarzystwo na parkiecie.

jak to możliwe ?

ps: była pyszna sałatka grecka (rzadkość) i niesamowite ciasto bezowe. niesamowite.

* super sprawa, choć można zejść na serce przy odpalaniu ;-)

25 września 2012

wewnętrzne przebudzenie c.p.sisson

mądrość. mądrość. mądrość. 
nie czyta się lekko.
wymaga uważności.
idealna na trasę praca - dom.
przeczytasz na tyle mało, żeby zapamiętać.

jak kiedyś ktoś ładnie powiedział (przy innej okazji): "dobry przewodnik na czas przełomu".
na każdy czas.

22 września 2012

jesień ... start

od dziś jest jesień (astronomiczna). jednocześnie - dziś studniówka: do końca roku pozostało 100 dni :-)
kolory na wieczór to lila (liliowy?) i róż (różowy?). kto by pomyślał, że moje najlepsze buty, będą różowiutkie ??? chichot losu :-)
do tego czasu: kurtka i szalik. i okulary. zwane potocznie przeciwsłonecznymi. w sensie dosłownym - nie potrzebuję. uwielbiam słonko i nie mam nic przeciw ~ (wręcz przeciwnie :-))
rzeczone okulary, przydają się - jak znalazł - jesienią. przeciwwietrznie. zamiast gogli ;-) 


jesienią, jesienią sady się rumienią;
czerwone jabłuszka pomiędzy zielenią.
czerwone jabłuszka, złociste gruszeczki
świecą się jak gwiazdy pomiędzy listeczki.

jesienią - m. konopnicka

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...