27 września 2013

w imię


(dość) ciekawy 
artystyczny
niemniej
można poczekać, aż będzie w tv

26 września 2013

nie śmiej się dziadku

dziadek się śmiał i tak samo miał

to o mnie. jak świeciło słonko - czyli nie tak dawno - jedyną zaległą sprawą był zakup wieży. proces decyzyjny trwa chwilę. często dłuższą. melomanem jest Leo. on decydował. nie było mu łatwo. jeździł, słuchał, porównywał. śmiałam się, że ot, problem. 
do wczoraj
kiedy - wyleczywszy przeziębienie - poszłam kupić płaszcz na jesień. obejrzałam kilka. może naście?  są za awangardowe, za krótkie, za drogie, za jasne, za cienkie. w różnych kombinacjach ;-) 
zatem
na szykujący się w przyszłym tygodniu służbowy wyjazd do stolicy pojadę na obcasie i w sportowej kurtce. 

24 września 2013

pół życia

pierwsza w rodzinie 50-tka za nami. było rodzinnie i wesoło. nawet pochmurny (z założenia ;-)) jubilat, chodził uśmiechnięty. 
dyskusjom i wspomnieniom nie było końca. otarliśmy się o tańce. flirtowaliśmy towarzysko ;-)
nie uwiódł mnie osławiony tort (nie przepadam za tortami). tego wieczora moje serce (i biodra) należały do makowca :-)

23 września 2013

koło fortuny

nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. 
mądrość ludowa, która zamanifestowała się dziś  u mnie. jakiś czas temu, na blogu prezentuję prezenty,  opisałam najgorszy prezent, jaki dostałam.
był szósty grudnia.  w podstawówce świętowaliśmy mikołajki, przygotowując prezent dla osoby, którą wcześniej wylosowaliśmy.  kto–komu było tajemnicą. ale: były przecieki.  pocztą pantoflową dowiedziałam się, że upominek dla mnie przygotowuje sąsiadka z parteru.  przed wyjściem do szkoły wyjrzałam  przez zaśnieżone okno. sąsiadeczka czekała na koleżankę z grą człowieku, nie irytuj się.  prezent dla mnie. znałam tę grę.  była podobna do chińczyka, którego miałam. zrobiło mi się tak przykro, że z żalu płakałam w głos. dodam, że jako dziecko uwielbiałam dostawać prezenty.  czekałam na nie z radosną ekscytacją. tamtego dnia moje dziecięce nadzieje zostały zawiedzone. nie wiedziałam wtedy, że klucz do sukcesu, to brak oczekiwań.  bo czy można zawieźć kogoś, kto niczego nie oczekuje ?

opisałam nieudany podarunek u specjalistki od prezentów.  i wygrałam :-)  listonosz przyniósł: 



przemiła niespodzianka. dziękuję :-) 

18 września 2013

jak mija tydzień

w weekend byliśmy u rodziców. więc: w poniedziałek na obiad pierogi z kaszą gryczaną i białym serem. smak dzieciństwa. we wtorek kurki w śmietanie. kupione. byliśmy co prawda w lesie; ale bardziej na spacerze, niż na grzybach :-).

odnowiłam zapas bielizny. zakupy - można rzec - hurtowe ;-) tym razem kolorowe. i najważniejsze: w moim rozmiarze :-) o który niełatwo w większości sklepów. bo choć daleko mi do "rz", to do popularnego "b" również. wybierałam, mierzyłam, grymasiłam. milion sztuk. w tempie slow. popołudnie w przymierzalni. wybrałam trzy. idealne :-) 

(po tygodniu prób) dodzwoniłam się w bardzo ważnej sprawie.

a dziś dopiero środa :-) udanego tygodnia :-)

17 września 2013

labirynt odbić - s. łukjanienko

kolejna książka, po którą nie sięgnęłabym w bibliotece. bo to fantastyka. wg ani: w wersji soft. tak, czy inaczej: nie moje klimaty.
niemniej
niespodziewanie dla mnie samej, lektura wciągnęła mnie od pierwszych stron. jak głębia.
nie jest to książka, o której mogłabym powiedzieć, że jest lekka, łatwa, itd. lecz wciąga. do tego stopnia, że trudno było mi ją odłożyć, by żyć.
jeśli macie dwa wolne dni (mogą być jesienne) ... warto zajrzeć :-)

14 września 2013

deser na pożegnanie lata

czyli maliny i borówki w kremie jogurtowym. 
pierwowzór był rabarbarowy. zachwycił mnie krem, który powstaje z połączenia bitej śmietany i jogurtu. gdy dostałam od kolegi maliny, od razu pomyślałam o tym deserze. 

składniki:*
ulubione owoce. u mnie po około 1/2 kg malin i borówek amerykańskich. małe opakowanie śmietany 30% (ok. 250 ml). duży jogurt naturalny.** śmietanę ubijamy z 5 łyżeczkami cukru. po ubiciu dodajemy jogurt i delikatnie mieszamy. w pucharkach układamy warstwami owoce, przekładając kremem. wstawiamy do lodówki. zapraszamy rodzinę, przyjaciół, znajomych. 
smacznego :-)

* na 10 niedużych szklanek deseru.
* * miałam grecki, ale zwykły też powinien być ok.

12 września 2013

blue jasmine

dobry film. choć niełatwy. bardzo życiowy. we mnie poruszył jakieś głęboko skrywane uczucia. do przemyślenia.

rewelacyjna cate blanchett. 

polecam. 

9 września 2013

minął weekend

cieplutki, letni. podobno ostatni tak ciepły tego lata. spędziliśmy go w parku. na działce. w ogrodzie. na balkonowym ogródku. 

trwaj, chwilo :-)

* * *
w ulubionej knajpce napotkana lejdi poprosiła o przetłumaczenie jadłospisu. "ciecierzyca z warzywami". tego, ten.

6 września 2013

tour po sklepie

kończy się piękny dzień. popołudnie w parku. twarz i nogi do słonka. leniwie. jak kot. zanim jednak znalazłam się w parku ...
wstąpiłam do sklepu. zobaczyć, co na chłody. na marginesie: w sklepie cudeńka. piękne czapki. spódnice. długie, puchowe kurtki (nie do kolan, niestety). kolorowe kamizelki. można dobrze wydać całą wypłatę. jeśli można sobie pozwolić na taki luksus :-)
pisałam już, że rzadko trafiam coś w super cenie. jak dziś :-). rok temu urzekły mnie kolorowe, sztruksowe mini. zaporowa cena sprawiła, że nie stałam się właścicielką. potem drobna przecena. a dziś ... kupiłam spódnicę w kolorze myszy. za bezcen :-) 

uwielbiam wrześniowe, słoneczne popołudnia. zapowiada się równie ciepły weekend :-)
udanego :-)

5 września 2013

pomidor i spółka

była taka gra. wczesnoszkolna. lubiłam, ale dziś nie o tym.
trwający tydzień to przetwórstwo warzywne day by day. najpierw dostałam buraczki. potem skrzynkę pomidorów. tu służę radą niewtajemniczonym: co zrobić ze skrzynią bardzo dojrzałych pomidorów? w jeden dzień (słownie) można zamienić ją w pół garnka domowego keczupu. niedużego garnka. 
wczoraj udało mi się kupić ogórki :-) ukisiłam - nadrabiając sierpniowe zaległości. moje palce do dziś pachną chrzanem i czosnkiem :-) jestem gotowa na chłodniejszą część roku :-)

* * *
pomidorki koktajlowe, które dostałam w lipcu od szwagierki, za nic sobie mają koniec lata. krzaczki obsypane żółtymi kwiatkami :-)

3 września 2013

za co lubię wrzesień

za rześkie poranki. pachnące odchądzącym latem.  
za ostatnie letnie promienie słońca. stoję na przystanku i delektuję się ciepłem. na twarz, ramiona, plecy. 
za fiolet śliwek. za wszędobylskie pomidory. 
za poranny gwar dzieci, które po wakacjach wróciły do szkoły.
za zapach ziemników pieczonych w ognisku. za wieczory, których chłód jeszcze zachęca do spacerów.
za kasztany i kolorowy świat, który wkrótce przed nami :-)

1 września 2013

minął weekend

wczoraj pływałam w jeziorze 

dziś pierwszy zimny dzień. co przywodzi mi na myśl wełniane spódnice, miękkie swetry, kamizelki, puchowe kurtki. termofor w pokrowcu w serca. herbatę z malinami.

jesień, panie :-)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...