w tym roku udało się nam nie pojechać do ulubionego nadmorskiego grajdołka ;-) dla odmiany, nadbałtycki urlop spędziliśmy w kurorcie :-) zielone miasto. szeroka plaża. mnóstwo możliwości spacerowo - rowerowych. to atuty.
pusta plaża (wieczorami i o poranku) to magiczne miejsce. szum w tle...
gastronomicznie: pustynia (dla tych, co vege). (mimo to) znaleźliśmy pyszną pieczarkową, pomidorową z pieczonych pomidorów i racuchy z jagodami :-)
(podobno) najzimniejszy rejon polskiego wybrzeża. bossz, bałtyk był naprawdę zimny. początkowo cieszyłam się, że hotelowy basen będzie fajną alternatywą. ale. zapach cl jest dla mnie, delikatnie rzecz ujmując, trudny. - lepiej pachnieć chlorem, niż moczem mawia Leo. no comment. oraz: bardzo wysusza moją (i tak suchą) skórę. być może dlatego trafiłam na nowe (dla mnie) kosmetyki. zapowiadają się bardzo. jeśli się sprawdzą, opowiem o nich. bo dobrym trzeba się dzielić :-)
było bardzo muzycznie.
miłośnikom kawy
mąż poleca
tę kawkę. przemili ludzie :-) pyszna kawa :-) eleganckie opakowanie: w sam raz na prezent :-)
a także: zakochałam się w zielonej górze. jest piękna (!)