29 czerwca 2012

nowa pościel i inne historie

kończy się intensywny tydzień. poniedziałkowe postanowienia zrobione. ok.: nie poszłam na jogę. udało się załatwić  inne zaległości :-). plus nieplanowany wypad do teściów.  
jak sprawić, aby mąż dobrowolnie kupił nową pościel ? nie mieć świeżego kompletu na zmianę. pozwolić mimochodem wepchnąć się do sklepu. zachwycić się, szerokim wyborem. pokazać potencjalną kandydatkę. zagadnąć do przemiłej sprzedawczyni. dalej samo się toczy :-).  od wczoraj jestem właścicielką cudnej pościeli w kwiaty :-). lnianego obrusa. pojemnika na herbatę.  łat łokciowych. zakrętek do słoików (z ogórkami kiszonymi ofkors).

to tło dla wydarzenia głównego: rodzinnego muzykowania. dobrze idzie :-).  
zostałam poczęstowana jajkiem na twardo w sosie koperkowym.  ani jajko ani koperkowy nie są moimi ulubieńcami. niemniej było całkiem, całkiem.

wieczorami piłka nożna. dobrze, że to końcówka. włosi wygrali w pięknym stylu :-). moim zdaniem – a nie znam się – mogło być jeszcze lepiej. tym sposobem zaoszczędzono pani kanclerz problemu, koło kogo usiąść w trakcie finału :-).
za kim jestem ? krótka retrospekcja: w półfinałach kibicowałam portugalii i włochom. logiczna konsekwencja: włosi :-)

Ania (po długich staraniach) zmienia pracę na wymarzoną. od września idzie do przedszkola ;-). promieniała, gdy przyszła się podzielić nowiną. powtórzę: marzenia się spełniają :-)

25 czerwca 2012

minął weekend

weekend rozpoczęliśmy piątkową wizytą u cioci. upiekłam (milionowy w tym roku) rabarbarowiec. spędziliśmy miłe, leniwe popołudnie w czereśniowym ogrodzie. zostałam obdarowana pysznotami z ciocinego skarbca (--> piwnicy). wyszperałam super krzesła. stare, okrągłe, nieużywane. będą moje :-) wieczorem – razem z rodzicami – wróciliśmy do nas. rodzice bywają u nas baaaardzo rzadko.  było miło, choć pracowicie: kuchnia pracowała na pełnych obrotach :-)  na marginesie: jeśli goście goszczą all weekend komplet sztućców nie wystarcza (u mnie w kuchni brakuje też naczyń, ale to inna historia)
wieczory spędzaliśmy przed telewizorem. po wczorajszym maratonie anglia – włochy ledwo na oczy patrzę ;-)


ponadto - jak nigdy -  mam postanowienia na ten tydzień:

1 uprasować nieuprasowane
2 zrewolucjonizować szafy. zgodnie z zasadą umiaru. 
3 pójść na jogę

a przede wszystkim: lato wszędzie :-)

21 czerwca 2012

lato :-)

burzowa noc. lało, jak z cebra 
pożegnanie wiosny :-)
powitanie lata :-)
teraz pachnie deszczem i ciepłem
całe lato przed nami :-)

kiedy byłam dzieckiem, bałam się burzy. nie pamiętam, dlaczego. 

jednak:
podczas letnich, popołudniowych burz, do babci przychodziła przyjaciółka. siadały(śmy) wtedy w ganku,  popijały herbatę, i opowiadały historie. o miłości, przyjaźni, śmierci, i o tym, co po.  lubiłam te popołudnia.  po burzy powietrze niesamowicie pachniało.  jak dziś :-)

20 czerwca 2012

smak czerwca 2



mąż wraca z zakupami:
- te truskawki nienaturalnie duże                  
- gdzie kupiłeś ?
- u kobiet
- jutro możemy kupić u zakochanych
- ostatnio mi nie smakowały
- może u gościa, co przyjeżdża busem (?)
- ma podwiędnięte
- zapytamy sąsiada, gdzie kupuje
- nie będziemy latać za truskawkami po całym mieście
- to kupimy na zakręcie, pamiętasz ?
- tam są dwa razy droższe niż wszędzie

a słońce sobie lśni, jak gdyby nigdy nic :-)

19 czerwca 2012

18 czerwca 2012

minął weekend

weekend upłynął pod znakiem tajemniczego bólu pleców – ale o tym sza (!) 

w sobotę kosmiczne emocje i pożegnanie reprezentacji z euro 2012.  cóż.

w niedzielę Ania z Adasiem przywieźli czereśnie. zbadałam, czy od przejedzenia czereśniami boli brzuch. otóż nie, nie boli :-) 

w międzyczasie obfotografowałam ogródek:



suszę pierwsze zioła. podjadam poziomki. podziwiam kwiaty. czekam na pomidory.



ciasto z rabarbarem  wyszło wyjątkowe :-)
smakowało nawet Ani 

Adaś zarzucił nas zieleniną własnej produkcji. w lodówce wszystko jest teraz ZA SAŁATĄ ;-)

14 czerwca 2012

strefa kibica

kibic ze mnie żaden.
ale.
byłam dziś na rynku miasta-organizatora. rynek cudowny. dookoła knajpki z ogródkami. na czas euro w rynku zagościła strefa kibica. 
jestem rozczarowana.
spodziewałam się imprez na całym rynku - jak to zwykle bywa. a tymczasem ...
otaczające rynek kamieniczki/knajpki/ogródki odgrodzone są od ZAMKNIĘTEJ strefy. zostawiono pas szerokości 1 metra, wewnątrz tworząc enklawę wygrodzoną fioletowym parawanem.

parawanów nie lubię nawet na plaży. co dopiero na rynku.

żaden ze mnie kibic. ale kto się na to zgodził ??

12 czerwca 2012

znowu gramy

Leo codzienne odgraża się, że: dziś już nie.  czytaj: nie oglądamy. a przed 18–tą tv 'sam' się włącza. i spędzamy pół kolejnego dnia przed szklanym ekranem. do późnej nocy. bo dla nas 23–cia to noc późna.  
no a dziś – to mus.
lecę, bo coś mnie ominie ;-)
a wieczorem: kciuki, czary – mary, zaklęcia, rytuały. wszystko, co może pomóc :-)

POLSKAaaa        BIAŁO - CZERWONI

10 czerwca 2012

euro 2012

piłkarskie emocje zdominowały nasze życie od piątku.  już z podróży poślubnej wracaliśmy na gazie. żeby zdążyć przed pierwszym gwizdkiem. na co dzień futbol mało mnie interesuje. ale teraz …  
w głębi duszy, serca, na dnie głowy, wbrew statystykom i bukmacherom wierzę w biało – czerwonych. kibicuję każdą komórką. 
hymn mnie wzrusza. pierwsze chwile meczu otwarcia, pierwszy gol – rozbudzają nadzieje. druga połowa poszła gorzej. ale nic to. nadal wierzę i ufam.

euro 2012 zdecydowanie nie na moje nerwy.
oby do lipca ;-)

dziś obudziły mnie ptaki. tydzień temu powiedziałabym: ptasi śpiew. jednak byliśmy na 'czerwcówce' gdzieś wśród lasów. ptaki śpiewały inaczej, niż tu. teraz mam wrażenie, że u nas są same ptaki - przekupki. od świtu taki ptasi dzień targowy :-)

9 czerwca 2012

(nie) zwykła podróż


wróciłam z podróży poślubnej. nie mojej. pierwszej, na jakiej byłam.
ale po kolei.
czerwiec rozpoczął się uroczystością ślubną. pogoda nie rozpieściła państwa młodych (choć to czerwiec).  za to wszystko – poza wietrzną aurą – było wspaniałe. empatyczna panna młoda wzruszyła gości swoim wzruszeniem.  roniłyśmy łezki lawinowo ;-) tak było:


po ślubie: zabawa :-) zagrali moje weselne „must be” : rudy się żeni i  jedzie pociąg … odtańczyliśmy kankana, zorbę, i – uwaga, uwaga – poloneza.  i to jak (!). podkomorzy by się nie powstydził (o maturzystach nie wspomnę).  na szaleństwach sobotniej nocy się nie skończyło.
w oczekiwaniu na poniedziałkowy wypad rodzinny – poszliśmy na poprawiny.  od słowa do słowa: namówiliśmy nowożeńców na wspólny wyjazd. w ten sposób zwykły rodzinny bardzo długi weekend przemienił się w niezwykłą podróż poślubną :-) 11 i 1/3 osoby ;-) wiek uczestników: od 4 m-cy do ponad 70-ciu lat. 
jak na pierwszy wspólny wyjazd było miło. trochę zwiedzaliśmy. graliśmy w ping-ponga, koszykówkę, badmintona, w monopol. słuchaliśmy śpiewu ptaków o poranku. chodziliśmy po lesie. spaliśmy na molo nad jeziorem.  co wieczór siedzieliśmy przy ognisku. dla każdego coś miłego.  nie powiem –  nie obeszło się bez nieporozumień. ale to był pierwszy wyjazd (!) następnym razem będzie lepiej :-)
wczesnym rankiem - parząc pierwszą kawę i herbatę - słyszałam korniki wcinające chatę, w której mieszkaliśmy. dla mnie: niezwykłe :-)

1 czerwca 2012

jutro ślub

dziś - zgodnie z tradycją - purtelam. luzujemy i nie idziemy. 
za to jutro mam nadzieję na tańce, hulanki, swawole ;-). że dowieziemy porcelanę w całości. i że uda mi się pstryknąć kilka ( naście ? ) ciekawych zdjęć.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...