29 marca 2012

czarowanie zimna

odczarowywanie.
było już tak wiosennie ... tymczasem - całkiem bez zapowiedzi - wrócił chłód. i wiatr. przedwiośnie.

dziś dzień trudnych wiadomości. herbaty z miodem. wieczoru w ciepłym blasku świec.

różowo mi

od czasu do czasu - bardzo rzadko - odrobina różu nie zaszkodzi :-)

jakiś czas temu Leo spotkał ulubioną 10-latkę, różowiutką - od stóp do głów. -różowy to twój ulubiony kolor? - bardziej stwierdził, niż spytał. dziewczę popatrzyło na niego z niezrozumieniem w oczach: - oczywiście, że nie. mój ulubiony kolor to złoty.

być kobietą, być kobietą ...

26 marca 2012

poniedziałek


poniedziałek rozpoczyna się wizytą w łazience.
dotarcie do niej to największe wyzwanie poranka ;-)
potem idzie , jak po maśle :-) 

na ten tydzień mam wiele wielkich planów. wiem, jak to bywa z planami, ale mimo to mam :-) 

24 marca 2012

pieprz i ...

wanilia
pięknie pachnie. jest zaskakująco wilgotna i lepka w dotyku. wsypałam już do cukru. muszę poprosić Leo o ćwiarteczkę, żeby zrobić aromat
tymczasem kręcę się po chatce i fotografuję. zrobiłam 1000 zdjęć. tyle samo skasowałam. nic to: wprawa czyni mistrza :-) mam pomysł na dwa "domowe" felietony. już wkrótce.
zerkam za okno i marzę o spacerze. o pierwszych pracach na balkonowym ogródku.
o skubańcu, który Leo obiecał przywieźć od szwagierki. 
od dwóch dni mam dzień świstaka. każdy dzień jest niedzielą :-)

23 marca 2012

tak się leczę:

leżę w łóżku. czytam. śpię. znowu czytam. piję soki i herbatę z dzikiej róży. zdrowieję :-)

22 marca 2012

chorowanie



(na szczęście lekkie) ma minusy ujemne  i minusy dodatnie. dodatnie to:

możliwość przespania calusieńkiego dnia

możliwość nadrobienia czytelniczych zaległości

pachnący rosół w kuchni (rosół jest na liście leków obowiązkowych :-))



p.s. wanilia przyjechała. pachnie tak intensywnie, że nawet zatkany nos jest zachwycony :-) 

21 marca 2012

1-szy dzień

wiosny.

a ja ?
choruję. 
leżę odłogiem. katar cieknie. gardło boli.
jutro do doktora.


spotkał katar katarzynę - a - psik!  
katarzyna pod pierzynę - a - psik!
sprowadzono wnet doktora - a - psik!
"pani jest na katar chora" - a - psik!
terpentyną grzbiet jej natarł - a - psik!
a po chwili sam miał katar - a - psik!
poszedł doktor do rejenta - a - psik!
a to właśnie były święta - a - psik! 
stoi flaków pełna micha - a - psik!
a już rejent w michę kicha - a - psik! 
od rejenta poszło dalej - a - psik!
bo się goście pokichali - a - psik! 
od tych gości ich znów goście - a - psik!
że dudniło jak na moście – a - psik!
przed godziną jedenastą - a - psik!
już kichało całe miasto - a - psik! 
aż zabrakło terpentyny - a - psik!
z winy jednej katarzyny - a - psik!

katar j.brzechwa 



w ubiegłym tygodniu przypomniałam sobie, że muszę kupić wanilię. celem zrobienia home-made cukru waniliowego. zamówiłam na allegro. nie sprawdziłam opinii. chyba "wyrzuciłam" 38 zł. pierwszy raz. sprzedawca milczy jak zaczarowany. wanilii ani widu ... co dzień biegnę do skrzynki z nadzieją na aromatyczną przesyłkę. mam jeszcze czekać ???

20 marca 2012

indywidualność

dziś - w autobusie pełnym ludzi - tylko ja byłam w czapce :-) jestem biegunem. zastanawiam się: północnym, czy południowym ?? 
"po drugiej stronie lustra" widziałam kobietę z gołymi nogami (!) bez pończoch, rajstop, jakiegokolwiek nylonu. przemknął mi facet w szortach przed kolano. i kolorowa młodzież.
podobno od dziś jest wiosna. osobiście czekam, aż buchnie majem. albo choć przeplecie lato w kwietniu :-)

19 marca 2012

"młodnieję"

za sprawą trądziku, który pojawia się i znika. pojawia, i znika. jako nastolatka nie miałam tego problemu. a teraz ... dość powiedzieć, że na śnieżnobiałej zazwyczaj szyi mam dwie ogromne, czerwone krostki. w odstępie kłów wampira ;-)
jakby tego było mało, ulubiony sąsiad podrzucił mi coś do poczytania. a tam czarno na białym, że kosmetyki kupowane w marketach szkodzą. podczas kąpieli zajrzałam na etykiety. wszystkie złe związki obecne (!) w każdej butelce i tubce. w mojej łazience... a wydawało mi się, że dbam ...

17 marca 2012

z maila do przyjaciółki

za oknem wiosna :-) jak nigdy - nie chorowałam całą zimę. a od wczoraj coś mnie drapie w gardle. dbam o siebie: szalik i czapka nadal aktualne. 

dzisiaj jedziemy do rodziców, w przyszłym tygodniu do teściów. zaplanowałam nowy wypiek. biszkopt, którym po wyjęciu z piekarnika rzuca się o podłogę. jestem - delikatnie mówiąc - zdziwiona. ale jak wiedźmy mówią, że rzucać, to rzucać ;-). do tego masa budyniowa + ananas + kokos. ciekawa jestem efektu ...

zauważyłam, że w sklepach obuwniczych i odzieżowych w tym sezonie królują żółcie i pomarańcze. same fajne rzeczy. dla mnie za odważne, ale kto wie ... może kiedyś. czytałam chiński horoskop - żółty to bardzo dobry kolor na ten rok. czy to zbieg okoliczności ?  ja "poluję" na buty w kolorze kobaltowym. koniecznie na obcasie. *

a tymczasem:

* w ogóle ostatnio kobaltowy za mną chodzi ...

13 marca 2012

szef kuchni poleca

lubię gotować, choć nie wszystko umiem :-).  jak każdy – mam parę potraw, które wychodzą pysznie i znikają ze stołu w oka mgnieniu. mój no. 1: jajka w sosie tatarskim.  proste, szybkie, smaczne.  przepis pochodzi z domu moich rodziców. na kolację przygotowywał je tata. dziś powielam jego recepturę. 

nie wiem, w czym tkwi sekret. to niewiarygodnie proste danie. a moi goście zawsze zajadają z trzęsącymi się uszami ;-). 

sos składa się z majonezu, odrobiny cebuli lub pora, ogórka kiszonego i konserwowych grzybków*. wszystko kroję w drobną kostkę. cebulę w mini-kostkę.  ważne: dobrze doprawić. sos powinien być dość pieprzny. co najważniejsze: powinien być dobrze słony. „dobrze słony” to – w przypadku tego sosu – trudne określenie.  po pierwsze: musi być tak słony, że szczypta soli więcej czyni go przesolonym (wtedy jest naprawdę niedobry). po drugie: sos powinien chwilę odstać, żeby składniki się przegryzły. podczas przegryzania cebula łagodnieje a sól intensywnieje. dlatego najlepiej posolić na początku trochę mniej, a potem ewentualnie dosolić.  
jajka przykrywam sosem bezpośrednio przed podaniem.
zajadają ze smakiem. wszyscy moi goście :-)**

* zwykle gotuję 4 jajka. lubię dużo sosu, więc przygotowuję go z 4 łyżek majonezu, 2 ogórków, 2 „wściekłych” grzybków lub 3-4 łagodnych, 1/3 małej cebuli.

** powinnam wkleić zdjęcie. może kiedyś się uda :-)

12 marca 2012

odchodzenie

weekend zdominowany przez pogrzeb cioci Leo. sentymentalnie spokojny.  w gronie dawno nie widzianej rodziny. ciepłolubna – chciałam się ubrać przede wszystkim ciepło. mąż mnie upomniał: pogrzeb wymaga takiej samej elegancji, jak ślub. tylko odwrotnej.


dwie nostalgie: 

pogrzeb – obok ślubu – to jedna z dwóch uroczystości, skupiająca najodleglejsze rodziny. na śluby zapraszamy z dużym wyprzedzeniem. pogrzeby dzieją się niezapowiedziane. często w środku tygodnia.  a jednak to na te drugie jedziemy bez wymówek, wykrętów.  bez względu na małe dzieci, pracę, urlopy, utrudnienia.


ciocię żegnały dwie wyjątkowe dla niej kobiety. jej mama i jej córka.  90-cio i 30-sto latka. przed ceremonią martwiłam się o starszą panią. wiadomo: wiek, serce, itd. a śmierć dziecka to jedna z najgorszych rzeczy, jaka może spotkać rodzica. śmierć rodziców to coś naturalnego.
okazało się, że mama zniosła ceremonię wyjątkowo dzielnie. córka natomiast dała radę tylko dlatego, że nie miała innego wyjścia.  
magia ? mądrość życia ? dojrzałość ?

10 marca 2012

ćwiczenie głębi



ćwiczę głębię ostrości. hiacynt pięknie rozkwita. intensywnie pachnie.

8 marca 2012

dzień kobiet

lubię. dość nieobiektywnie: w końcu jestem kobietą. to też moje święto :-) niezależnie od pochodzenia, uważam że to miły dzień. nie odstrasza mnie przydziałowy tulipan od kolegów z pracy. ani goździk, kojarzący się wielu z czasami prl.  każdy powód jest dobry, by być dla nas miłym, prawda? dla mnie to też pierwszy powiew wiosny. jak tylko aura pozwala, zakładam krótką spódniczkę i buty na obcasie.


motto dla pań:


na końcu, po stworzeniu mężczyzny, Bóg powiedział: stać mnie na więcej – i stworzył kobietę 

 adele rogers st. johns


motto dla panów:


kobieta jest zaproszeniem do szczęścia                        
charles baudelaire

świętujmy więc i bądźmy dla siebie mili. planuję popołudniu pyszne ciastka. i nie tylko ciastka :-)

3 marca 2012

marzec

rozpoczął się nie wiadomo kiedy. mnie w każdym razie udało się przegapić początek. za to każdego dnia docierają do mnie oznaki wiosny. coraz bardziej śmiałe. drą się ptaki (szczególnie o poranku i późnym popołudniem). drą się koty (kiedyś brałam koci śpiew za płacz niemowlaka. przywykłam).  tylko patrzeć pierwszych nieśmiałych pączków (nie mylić z pączkami ;-)). do tego wszechobecna jasność i ciepełko. najodważniejsi porzucili już zimowe ciuchy.  ja – of course – not. bo, jak mawiał miś uszatek: zdjęciem szalika wiosny nie przyspieszysz.
pod wpływem wiosennego nastroju, chyba kupię wiosenny szalik. 

wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty :-)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...