16 lutego 2016

smakołyki (1)

jedzenie to moje hobby :-) mimo, że jestem miłośniczką i ciekawią mnie nowe smaki, nie mogłabym wziąć udziału w programie typu ugotowani. bo wielu rzeczy nie jem. zawsze tak było. a im dłużej żyję, tym mniej składników gości w moim menu.

chwilę temu zorientowałam się, że są potrawy, za którymi przepadam, a które rzadko jadam. dziś napiszę o tych, których nigdy nie robię. bo nie umiem. *
 
po pierwsze: uwielbiam pierogi. każda wigilia pachnie tymi z kapustą i grzybami. mocno przyrumienionymi. okraszonymi złotą cebulką, długo smażoną na wolnym ogniu. nie będę oryginalna, mówiąc: najlepsze robi moja mama. inne - mistrzostwo świata w wykonaniu babci - to pierogi z kaszą gryczaną i białym serem.
pierogi są wyzwaniem, którego nie podejmuję. te pierwsze zastępuję łazankami. drugie: gotowaną kaszą, posypaną świeżym białym serem, zrumienioną cebulą, oprószone solą. polecam na jesienno - zimowe śniadanie. najlepiej smakują w blasku choinki. i w leniwe, sobotnie - dajmy na to - poranki :-)

po drugie: faworki. cienkie, chrupiące, kruche. w domu rodziców smażyliśmy je całą rodziną. cały wieczór. często do późnej nocy. tylko w czasie karnawału. przysmak wszech czasów. 
faworki wymagają jeszcze więcej pracy, niż pierogi. i choć włożony wysiłek odwzajemnia się nieziemskim smakiem ... nie robię ich po prostu. mam to szczęście, że zdarzają się weekendy, gdy wsiadam w samochód, a dwieście kilometrów i dwie godziny później mogę delektować się smakiem, który uwielbiam :-)

czy jest jeszcze ktoś, kto nie robi (sam dla siebie, dla bliższych i dalszych) swoich ulubionych dań ? czy tylko ja (we wszchświecie) ??
 
* wymówka. wiem.

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...