nie wiem, jak to się dzieje, ale nadal jestem w urlopowym nastroju :-) choć jesień nieśmiało puka do drzwi. czuję pierwsze powiewy. piekę ciasta
ze śliwkami. czas pomyśleć o paprykarzu. na wystawach pojawiły się tornistry, zeszyty i inne akcesoria. rozumiem handlowców, ale szkoda, że już przypominają o
szkole. nawet Leo chodzi lekko spięty ;-)
Adaś nawalił z malinami. niedobór soku niepokoi w perspektywie
zimnej zimy.
zepsuł się laptop i jestem odcięta od internetu. dla mnie to
dość niezwykłe, bo korzystam częściej, niż często. mąż mówi, że jestem na
odwyku ;-) coś w tym jest. niestety.
wczoraj w kościele za miedzą był ślub :-) powszedni dzień.
mnóstwo gości, prezenty, ryż i walc mendelsona . bardzo uroczyście.
dziś byliśmy u Ani. przemiły, leniwy dzień w ciepłych promieniach letnio - jesiennego słonka :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz