12 listopada 2013

weekend w czechach

aktywny. dużo chodzenia, mało jedzenia :-). 
co jest trudne dla 'zjadaczy kwiatów' w krainie rumcajsa? znalezienie kwiatów do jedzenia. (nieprawdopodobne, ale) okazało się to trudniejsze, niż latem na wybrzeżu. bo sąsiedzi nie znają pierogów, które są żelaznym kołem ratunkowym w kraju. 

natomiast. 
byliśmy w zaskakującej knajpce. hell(oween) style. w bardzo dobrym znaczeniu. warto pojechać dla samej knajpki ;-)
przed zwiedzaniem skusiliśmy się na čerstve rohlíky. se sýrem a povidly. se sýrem a ořechy. rozmiar xs (według polskich standardów). dla mnie w sam raz :-)



już w hotelu zamówiliśmy grzybową cappucino. alle zupa(!). nie zdążyłam zrobić zdjęcia ;-). równie dobrą - choć tradycyjną, z łazankami - jadłam w bieszczadach. co różni grzybową cappucino od grzybowej? to, co kawę cappucino od kawy. warstwa puchowej bitej śmietany :-).
po chłodnym dniu delektowałam się zieloną herbatą :-)

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...