nie
jest moim ulubionym deserem. na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile
razy zamówiłam go do kawy. przegrywa z ciastem rabarbarowym, tym ze
śliwkami, czy choćby ulubioną szarlotką.
niedawne upały sprawiły, że ten prosty deser (prosto z lodówki) wydał mi się idealną propozycją dla moich gości.
poniższy przepis jest moją wariacją na temat słynnego włoskiego oryginału. jest bez jajek. do kremu dodaję śmietanę. a likier amaretto zastępuję likierem z orzechów laskowych. dodaje niesamowitego uroku :-)
niedawne upały sprawiły, że ten prosty deser (prosto z lodówki) wydał mi się idealną propozycją dla moich gości.
poniższy przepis jest moją wariacją na temat słynnego włoskiego oryginału. jest bez jajek. do kremu dodaję śmietanę. a likier amaretto zastępuję likierem z orzechów laskowych. dodaje niesamowitego uroku :-)
składniki (na kwadratowe naczynie):
500 g sera mascarpone (duże opakowanie lub dwa małe)
400 ml śmietany 30 %
5 łyżeczek cukru (u mnie trzcinowego)
2 opakowania biszkoptów tzw. kocie języczki (zużywam 1,5 opakowania)
350 ml mocnej kawy
50 ml likieru orzechowego (u mnie z orzechów laskowych)
odrobina kakao
zaparzamy mocną kawę. studzimy. od ostudzonej dodajemy likier.
śmietanę
ubijamy z cukrem. słodzimy z umiarem, pamiętając, że biszkopty są
bardzo słodkie. słodycz masy i biszkoptów powinna równoważyć gorycz kawy
i likieru.
podobno włoski pierwowzór jest baaardzo słodki. i nam - polakom - nie smakuje w takiej wersji. dlatego zaprzyjaźniony włoch, który w augustowie przygotowywał dla swoich gości nieziemskie tiramisu, ograniczał ilość cukru. ja ograniczam ją jeszcze bardziej. spróbujcie - polecam :-)
wracając do przepisu: do ubitej śmietany dodajemy (po łyżce) ser mascarpone. delikatnie mieszamy. można robotem, na niskich obrotach.
mając przygotowane wszystkie składowe, przechodzimy do ostatniego etapu.
biszkopty
moczymy w kawie i układamy ściśle na dnie naczynia. są delikatne i
bardzo szybko chłoną ciecz. dlatego zanurzamy każdy biszkopt dosłownie
na pół chwili. energicznym ruchem. zanurzając do połowy, max. do 2/3
wysokości. wyjątkiem są te biszkopty, które są dedykowane do robienia
tiramisu (ja kupuję takie w lidlu). te nie są tak chłonne i możemy
moczyć je dłużej, ze wszystkich stron, żeby nasiąknęły roztworem
kawowo-orzechowym.
na warstwę ciastek wykładamy połowę kremu. oprószmy kakao.
układamy drugą warstwę kawowych biszkoptów. przykrywamy pozostałą masą. posypujemy wierzch kakao.
przykrywamy
naczynie z tiramisu folią aluminiową i wstawiamy do lodówki. podobno
wystarczą 2 godziny. z doświadczenia wiem, że najlepiej smakuje na drugi
dzień. dlatego warto przygotować go na noc.
s m a c z n e g o :-)
Dopóki bezkarnie tolerowałam mleko i gluten, tiramisu było moim ulubionym deserem i stanowiło wybór nr 1. Zawsze robiłam bardzo, bardzo kawowe, bo uwielbiam smak kawy, do tego lubię zimne desery z odrobiną alkoholu. Tiramisu, ach ślinię się czytając tego posta i przepis. Ale nigdy nie smakowało mi tiramisu we włoskiej restauracji, zawsze było za słodkie i nie takie jak lubi polskie pdniebienie.
OdpowiedzUsuńczyli to prawda, że włoskie jest przesłodkie.
UsuńWedług mnie prawda.
UsuńA ja uwielbiam!
OdpowiedzUsuńzapraszam Cię na moją wersję :-)
UsuńPodaj adres ;).
Usuńpodam na priv. daj znać, jak będziesz w moich stronach :-)
UsuńMniam, chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńzachęcam: moi goście są zachwyceni :-)
Usuń