21 wiek. klęska urodzaju. podaż przewyższa popyt. dobry sprzedawca jest na wagę złota.
a ja co ?
kupiłam zepsutą sukienkę. z własnej, nieprzymuszonej. na dodatek prawie nie przecenioną. cieszę się, jakbym wygrała w totka. czy można to jakoś - niekoniecznie rozsądnie - wytłumaczyć? nie można. po prostu: zakochałam się :-) sukienka jest cudna. jakby na mnie szyta. (nie) stety w moim "prześladowczym" kolorze. za to z czerwoną podszewką, która bezczelnie wygląda przy każdym ruchu szerokiej spódnicy.
jutro wiozę do naprawy. kto wie: może zdążę na wesele ?
pokazałabyś jakieś zdjęcie, żebyśmy mogli ocenić skalę szaleństwa, bo tak na sucho to trudno ;)
OdpowiedzUsuńzdjęcie, zdjęcie!
OdpowiedzUsuńPS tu masz ten morderczy kod antyspamowy i jak mam go przepisywać kolejny raz to rezygnuję z komentowania:(
postaram się pstryknąć fotkę, jak wróci od krawca.
OdpowiedzUsuńusunęłam mordercę ;-)