miałam go spędzić pływając. tymczasem wypad nad jezioro został przesunięty na przyszły tydzień.
zatem
upiekłam ciasto śliwkowe. zdobyliśmy rodzinnie pobliską górkę. (ja jako ostatnia. ktoś musiał być ostatni, prawda? nie jestem sprinterką ;-)) zrobiłam kilka zdjęć. zjadłam wyjątkowego drożdżowca u teściowej. odwiedziliśmy dawno niewidzianych znajomych. zachwycił mnie nowy look ich chatki. kupiliśmy maliny. zaczęłam robić sok :-)
wokół wszyscy coś remontują/meblują/zmieniają. wpisując się w trend: przemalowałam słonia. generalna próba przed sypialnią ;-)
pierwszy raz w życiu widziałam odlatujące bociany. pierwszy tegoroczny objaw jesieni (przed śliwkowym :-))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz