4 października 2013

podróże kształcą

czyli o służbowym wyjeździe do warszawy.
tam jechałam tak rano, że z utęsknieniem czekałam na wschód słońca. zanim wzeszło, w pociągu, poznałam szefową służb sprzątających pewnej galerii. do stolicy jechała na szkolenie.
- mąż się denerwuje, że jadę sama. tak daleko, do takiego dużego miasta. wyjeżdżam pierwszy raz od dziesięciu lat. będziemy nocować w pięciogwiazdkowym hotelu. nie pamiętam nazwy. mówili, żeby zabrać strój kąpielowy. więc wzięłam. chyba będzie basen ?
serce rosło. także moje. była lekko przestraszona. ale jak podekscytowana :-). 
warszawa  przywitała nas klimatem, który lubię. na podstawie podróży na trasie pkp-praca-hotel stwiedzam, że stolica ma rewelacyjne połączenia komunikacji miejskiej. czy warszawiacy się zgodzą ? 
zalety mieszkania w hotelu (niekoniecznie z pełnym zestawem gwiazdek) to :
  • gotowe śniadanie. często urozmaicone, często ciepłe. mnie tym razem urzekła herbata z cytryną (tak, wiem). sałatka pomarańczowo – grapefruitowa (naturalny antybiotyk. w sam raz na tę porę roku). oraz mikroskopijne porcje jogurtu, podane w pięknym szkle. dosypywałam rodzynki i orzechy i delektowałam się pyszną miniaturką.
  • wynoszenie śmieci. zawsze ktoś (dziękuję obsłudze hoteli) wyniesie twoje śmieci. bez proszenia, marudzenia, odkładania na potem. zawsze na czas.
  • codzienna butelka wody. przemiłe.
nie stanowi dla mnie wartości dodanej codzienne nieskazitelne ścielenie łóżka i układanie ręczników. o wymianie nie wspominam. uważam ją za zbytek.

wtorek pod znakiem kuchni gruzińskiej: pyszny gulasz z bakłażanów i papryki.
środa rozpoczęta ciastkami otrębowymi. zakońona spacerem po parku łazienkowskim. bardzo oswojone kaczki. jedna patrzyła na mnie oskarżycielsko (?), że nie mam dla niej nic do jedzenia. tak to odebrałam ;-).  oraz: udało mi się wrócić do hotelu. co, bez mapy i z lekką tylko pomocą (pozdrawiam panów z przystanku na rozdrożu), graniczy z cudem. 
we czwartek flirtowałam w autobusie linii 143 z nastolatkiem. po południu ledwo odnalazłam trzeci peron.  a na peronie trzecim, przy torze szóstym, w sektorze trzecim, otarł się o mnie robert więckiewicz :-). a także: w pociągu  siedziałam naprzeciw przystojniaka. który – na pierwszy rzut oka - mógłby zostać moim mężem. gdyby nie fakt, że jestem żoną. a on jest mężem.

co za wyjazd. ile wrażeń. mam nadzieję, że pani w pięciogwiazdkowym bawiła się równie dobrze. albo i lepiej. bo ja w międzyczasie pracowałam.

3 komentarze:

  1. Jak miło przeczytać że było Ci tu dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I takie wspomnienia grzeją jesienne wieczory:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale miałaś fajny wyjazd! :-)
    Ja to już tak dawno w żadnym hotelu nie spałam... aż się rozmarzyłam... ;-D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...