tam jechałam tak rano, że z
utęsknieniem czekałam na wschód słońca. zanim wzeszło, w pociągu, poznałam
szefową służb sprzątających pewnej galerii. do stolicy jechała na szkolenie.
- mąż się denerwuje, że jadę sama. tak daleko, do takiego dużego
miasta. wyjeżdżam pierwszy raz od dziesięciu lat. będziemy nocować w
pięciogwiazdkowym hotelu. nie pamiętam nazwy. mówili, żeby zabrać strój
kąpielowy. więc wzięłam. chyba będzie basen ?
serce rosło. także moje. była
lekko przestraszona. ale jak podekscytowana :-).
warszawa przywitała nas klimatem, który lubię. na podstawie podróży na trasie pkp-praca-hotel stwiedzam, że stolica
ma rewelacyjne połączenia komunikacji miejskiej. czy warszawiacy się zgodzą ?
zalety mieszkania w hotelu
(niekoniecznie z pełnym zestawem gwiazdek) to :
- gotowe śniadanie. często urozmaicone, często ciepłe. mnie tym razem urzekła herbata z cytryną (tak, wiem). sałatka pomarańczowo – grapefruitowa (naturalny antybiotyk. w sam raz na tę porę roku). oraz mikroskopijne porcje jogurtu, podane w pięknym szkle. dosypywałam rodzynki i orzechy i delektowałam się pyszną miniaturką.
- wynoszenie śmieci. zawsze ktoś (dziękuję obsłudze hoteli) wyniesie twoje śmieci. bez proszenia, marudzenia, odkładania na potem. zawsze na czas.
- codzienna butelka wody. przemiłe.
nie
stanowi dla mnie wartości dodanej codzienne nieskazitelne ścielenie łóżka
i układanie ręczników. o wymianie nie wspominam. uważam ją za
zbytek.
wtorek pod znakiem kuchni
gruzińskiej: pyszny gulasz z bakłażanów i papryki.
środa rozpoczęta ciastkami otrębowymi. zakońona spacerem po parku łazienkowskim. bardzo
oswojone kaczki. jedna patrzyła na mnie oskarżycielsko (?), że nie mam dla niej
nic do jedzenia. tak to odebrałam ;-). oraz: udało mi się wrócić do hotelu. co, bez mapy i z lekką tylko pomocą (pozdrawiam panów z przystanku na rozdrożu), graniczy z cudem.
we czwartek flirtowałam w autobusie linii
143 z nastolatkiem. po południu ledwo
odnalazłam trzeci peron. a na peronie
trzecim, przy torze szóstym, w sektorze trzecim, otarł się o mnie robert
więckiewicz :-). a także: w pociągu siedziałam
naprzeciw przystojniaka. który – na pierwszy rzut oka - mógłby zostać
moim mężem. gdyby nie fakt, że jestem żoną. a on jest mężem.
co za wyjazd. ile wrażeń.
mam nadzieję, że pani w pięciogwiazdkowym bawiła się równie dobrze. albo i lepiej. bo ja w międzyczasie pracowałam.
Jak miło przeczytać że było Ci tu dobrze :)
OdpowiedzUsuńI takie wspomnienia grzeją jesienne wieczory:))
OdpowiedzUsuńAle miałaś fajny wyjazd! :-)
OdpowiedzUsuńJa to już tak dawno w żadnym hotelu nie spałam... aż się rozmarzyłam... ;-D