3 października 2013

przygoda z ljutenicą

zaczęła się od wycieczki, na której bardzo i natychmiast zapragnęłam frytek. dostałam z keczupem. tak dobrym,  że ... naprawdę. keczup na moim stole pojawia się rzadko. albo rzadziej ;-)
więc
w ciągu paru dni wybróbowałam zawartość kilku czerwonych butelek. niektóre były niedobre. żadna nie smakowała tak. w tym samym czasie trafiłam na stronę lawendowydom a na niej przepis na ljutenicę. jest w niej wszystko, co lubię.
why not?
ljutenica nie robi się sama. jest - moim zdaniem - czaso i pracochłonna. pomidory no problem. pierwszy raz piekłam paprykę. (może dlatego) nie było łatwo. obieranie troszkę mozolne. ale ten smak (!) pieczona papryka to najlepsza papryka, jaką jadłam. już po chwili od włożenia do piekarnika, po domu roznosi się smakowity aromat. spróbujcie, warto. 
wyzwanie stanowią bakłażany. pierwszy raz obierałam je ze skóry. obserwacja: bakłażany nie lubią rozstawać się ze skórą. towarzyszyło mi nieodparte uczucie, że obieram ze skóry ... delfina. wiem: psycholog miałby pełne ręce roboty. niemniej. doprawdy. nie polecam.

natomiast

efekt końcowy: wspaniały. zaskoczył nawet sceptycznego (as usual) męża. oraz kolegę. i kolegę kolegi. 

ps1.: dodałam więcej, niż w oryginalnym przepisie, czubrycy: około 4 łyżek (była inna, niż na zdjęciu). dodałam jedną czerwoną papryczkę czili. za rok, jeśli znajdę śmiałka do bakłażanów, dodam dwie.
ps2.: czym się różni bakłażan od róży? niczym. i bakłażan i róża mają kolce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...