gdy pierwszy raz jechałam do pszczyny miałam naście lat, koszulkę w niebieskie grochy i byłam zakochana.
on miał brązowe oczy, wielki motor i złamał moje serce.
była piękna pogoda, słonko w twarz i wiatr we włosach :-)
drugi raz jechałam do pszczyny mając dzieści lat, granatowe jeansy i będąc zakochana.
on miał długie rzęsy, samochód, który dobrze znam, i taką samą obrączkę na palcu.
uroczo :-)
OdpowiedzUsuńwspomnienia są cudowne!
:-)
Usuńjaki piękny wpis :) aż serducho zadrżało :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńNigdy nie byłam w Pszczynie, ale mię zaciekawiłaś ;*
OdpowiedzUsuńpo drodze zapraszam na ciacho :-)
UsuńZa daleko, teraz chwilowo pilnuje budy, jak Burek, bo się dzieje ;)))
Usuńu Ciebie zawsze się dzieje :)
Usuńmiasto zakochanych:)
OdpowiedzUsuńbyłam bardzo bardzo dawno temu niestety, ale pamiętam, że wówczas mnie zauroczyło
Ola, może warto sprawdzić, czy nadal ?
UsuńNigdy tam nie byłam, ale wygląda na to, że to dobre miejsce dla zakochanych.
OdpowiedzUsuńzachęcam :) ja mam same dobre wspomnienia :)
UsuńByłam zwiedzić zamek jakieś 3 lata temu, piękne ślicznie utrzymane miejsce, tylko wtedy pogoda nie pozwoliła nam połazić po parku. :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
nam pozwoliła :-) w miarę upływu dnia było coraz słoneczniej :-)
UsuńFajne są takie radosne powroty!
OdpowiedzUsuńbardzo :)
Usuń