foto, więc nie tylko jadalne.
jako dziecko uwielbiałam grzybobrania. mieszkaliśmy w lesie, więc często chodziliśmy. nie martwiło mnie poranne wstawanie i rosa do kolan. potrafiłam sto razy obejść krzak lub drzewo, zanim sprawdziła się "przepowiednia" taty, że tam na pewno rośnie grzyb.
frajda szukania, radość znajdowania, pyszny finał. numer jeden to kopytka (koniecznie podsmażane) z sosem grzybowym. czasami, zamiast kopytek, kasza gryczana. i smażone rydze.
* * * *
kupiłam botki. na koturnie i himalajskim obcasie :-)
* * * *
kupiłam botki. na koturnie i himalajskim obcasie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz