9 czerwca 2012

(nie) zwykła podróż


wróciłam z podróży poślubnej. nie mojej. pierwszej, na jakiej byłam.
ale po kolei.
czerwiec rozpoczął się uroczystością ślubną. pogoda nie rozpieściła państwa młodych (choć to czerwiec).  za to wszystko – poza wietrzną aurą – było wspaniałe. empatyczna panna młoda wzruszyła gości swoim wzruszeniem.  roniłyśmy łezki lawinowo ;-) tak było:


po ślubie: zabawa :-) zagrali moje weselne „must be” : rudy się żeni i  jedzie pociąg … odtańczyliśmy kankana, zorbę, i – uwaga, uwaga – poloneza.  i to jak (!). podkomorzy by się nie powstydził (o maturzystach nie wspomnę).  na szaleństwach sobotniej nocy się nie skończyło.
w oczekiwaniu na poniedziałkowy wypad rodzinny – poszliśmy na poprawiny.  od słowa do słowa: namówiliśmy nowożeńców na wspólny wyjazd. w ten sposób zwykły rodzinny bardzo długi weekend przemienił się w niezwykłą podróż poślubną :-) 11 i 1/3 osoby ;-) wiek uczestników: od 4 m-cy do ponad 70-ciu lat. 
jak na pierwszy wspólny wyjazd było miło. trochę zwiedzaliśmy. graliśmy w ping-ponga, koszykówkę, badmintona, w monopol. słuchaliśmy śpiewu ptaków o poranku. chodziliśmy po lesie. spaliśmy na molo nad jeziorem.  co wieczór siedzieliśmy przy ognisku. dla każdego coś miłego.  nie powiem –  nie obeszło się bez nieporozumień. ale to był pierwszy wyjazd (!) następnym razem będzie lepiej :-)
wczesnym rankiem - parząc pierwszą kawę i herbatę - słyszałam korniki wcinające chatę, w której mieszkaliśmy. dla mnie: niezwykłe :-)

1 komentarz:

  1. Nie ma to jak piękna oprawa, emocje, wzruszenie i... spontan ;) Trochę zazdraszczam wyjazdu...no i tych korników! Super :)
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...