rozpoczęłam melonem :-) bardzo lubię. mimo to rzadko
jadam, bo Leo nie lubi.
po melonowej uczcie: kolba kukurydzy. kiedyś myślałam, że kukurydza jest tylko nad bałtykiem. albo czasem
gdzieś w mieście, jak ktoś znad morza przywiezie ;-) tymczasem: w sklepie obok
złociste kolby po 2 zł :-) czy można się nie skusić na taki deser? * 5 minut na parze, szczypta soli i niebo w ustach :-)
obiad: makaron z warzywami chinese style. grzyby shitake w międzyczasie uległy przedawnieniu. makabryczna woń. brak grzybów nie popsuł smaku :-) marchewka, por i seler al dente jak od rdzennego mieszkańca chin :-)
popołudniu odwiedził nas Adaś. Adaś = czekolada :-) dobrze dobrana para :-)
popołudniu odwiedził nas Adaś. Adaś = czekolada :-) dobrze dobrana para :-)
co przywodzi mi na myśl wczorajsze poszukiwania kąpielówek.
for me.
bezowocne.** za bardzo mi zależało. dowiedziałam się, że sezon na stroje kąpielowe, to kwiecień (!). kto by pomyślał ?
dowiedziałam się też - niezależnie - że patelnie wyginają się od zbyt szybkiego chłodzenia. kto by pomyślał ?? kupiliśmy nową naleśnikową. ceramiczną. cudo :-) ***
* można, ale po co :-) ** bo biust za mały ;-)
*** pisałam już, że mam słabość do patelni ? mam :-)
dowiedziałam się też - niezależnie - że patelnie wyginają się od zbyt szybkiego chłodzenia. kto by pomyślał ?? kupiliśmy nową naleśnikową. ceramiczną. cudo :-) ***
* można, ale po co :-) ** bo biust za mały ;-)
*** pisałam już, że mam słabość do patelni ? mam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz