pierwszy wakacyjny
weekend był upalny. mimo to w piątek wybraliśmy się na ślęże.* w poszukiwaniu
kwiatu paproci. łatwo się domyśleć: nie znaleźliśmy. poszukiwania o tydzień
spóźnione, a na ślęży prawie nie ma krzaków, a co dopiero kwiat …
droga w tę była super. z powrotem zafundowałam nam iście wspinaczkowe zejście. nie było
łatwo, szczególnie w naszym lajtowym obuwiu.
sobota i niedziela
to błogie nicnierobienie. kąpiele, masaże, wylegiwanie się do południa. od nierozłączki
Ani dostałam pierwszą urodzinową kartkę. z okazji przyszłorocznych urodzin. liczyłam
dwa razy: przyszłorocznych(!) zrobiłam tort. mój tort urodzinowy to od wielu lat
nieodmiennie sernik na zimno z truskawkami i galaretką. pyszny. szczególnie w
letnie upały :-)
* w dzień zakończenia roku szkolnego po mieście kręciły się odświętnie ubrane dzieci, wystrojona młodzież, nauczyciele z kwiatami. jedząc w knajpce pomidorówkę, zastanawiałam się czy odświętne młode kobiety, które usiadły przy stoliku obok, to jeszcze uczennice czy już nauczycielki ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz