kolejna książka, po którą nie sięgnęłabym w bibliotece. bo to fantastyka. wg ani: w wersji soft. tak, czy inaczej: nie moje klimaty.
niemniej
niespodziewanie dla mnie samej, lektura wciągnęła mnie od pierwszych stron. jak głębia.
nie jest to książka, o której mogłabym powiedzieć, że jest lekka, łatwa, itd. lecz wciąga. do tego stopnia, że trudno było mi ją odłożyć, by żyć.
jeśli macie dwa wolne dni (mogą być jesienne) ... warto zajrzeć :-)
Lubię fantastykę, uwielbieniem darzę Pratchetta, sięgnę więc, jak znajdę chwilę.
OdpowiedzUsuńP.S.
Dziękuję za przepis z poprzedniej notki, zrobił furorę i... coś jeszcze, ale o tym notka ;o)
bardzo się cieszę. i czekam na notkę :-)
UsuńJa akurat lubię fantastykę, chociaż z wiekiem już wybiórczo, i raczej wcale nie lubię tych opowieści z krasnoludami, mieczami itp. Raczej techno-science w stylu Lema :) albo coś zupełnie innego.
OdpowiedzUsuńnie znam lema. ta opowieść jest o wirtualności. dziś to fantastyka. ale kto wie ...
OdpowiedzUsuń