mądrość
ludowa, która zamanifestowała się dziś u
mnie. jakiś czas temu, na blogu
prezentuję prezenty,
opisałam najgorszy prezent, jaki dostałam.
był szósty grudnia. w
podstawówce świętowaliśmy mikołajki, przygotowując prezent dla osoby, którą
wcześniej wylosowaliśmy. kto–komu było
tajemnicą. ale: były przecieki. pocztą
pantoflową dowiedziałam się, że upominek dla mnie przygotowuje sąsiadka z
parteru. przed wyjściem do szkoły wyjrzałam
przez zaśnieżone okno. sąsiadeczka
czekała na koleżankę z grą człowieku, nie irytuj się. prezent dla mnie. znałam tę grę. była podobna do chińczyka, którego miałam. zrobiło mi
się tak przykro, że z żalu płakałam w głos. dodam, że jako dziecko uwielbiałam
dostawać prezenty. czekałam na nie z
radosną ekscytacją. tamtego dnia moje dziecięce nadzieje zostały zawiedzone. nie wiedziałam
wtedy, że klucz do sukcesu, to brak oczekiwań. bo czy można zawieźć kogoś, kto niczego nie
oczekuje ?
opisałam nieudany podarunek u specjalistki od prezentów. i wygrałam :-) listonosz przyniósł:
przemiła niespodzianka. dziękuję :-)
Nie ma za co :) nawet nie wiedziałam, że ta gra to wersja chinczyka ale już sama jej nazwa dyskwalifikuje ją jako prezent ;)
OdpowiedzUsuńNo to ja powiem o moim najpiekniejszym prezencie z lat szkolnych z okazji Mikolaja: w kieszeniu plaszcza znalazlam biala halke w czerwone kropki!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
niesamowity, piękny prezent :-)
Usuń