dziadek się śmiał i tak samo miał
to o mnie. jak świeciło słonko - czyli nie tak dawno - jedyną zaległą sprawą był zakup wieży. proces decyzyjny trwa chwilę. często dłuższą. melomanem jest Leo. on decydował. nie było mu łatwo. jeździł, słuchał, porównywał. śmiałam się, że ot, problem.
do wczoraj
kiedy - wyleczywszy przeziębienie - poszłam kupić płaszcz na jesień. obejrzałam kilka. może naście? są za awangardowe, za krótkie, za drogie, za jasne, za cienkie. w różnych kombinacjach ;-)
zatem
na szykujący się w przyszłym tygodniu służbowy wyjazd do stolicy pojadę na obcasie i w sportowej kurtce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz