ostatni wakacyjny weekend zastał nas w trasie :-) pięknie było. padało tylko przez dwie godziny. przez te dwie, kiedy - zniechęcona noszeniem plecaka z ciuchami w ciepłym słonku - zostawiłam go w bagażniku. a Leo zostawił bagażnik kilometr od festiwalu pierogów :-) ze względu na okoliczne dożynki - nieoczekiwanie - było ludowo :-)
uwiellbiam precle z kminkiem :-) niepozorne pensjonaty wśród zieleni. gdzie ekspresy nie parzą porannej kawy. opiekacze przypalają grzanki. a o zieloną herbatę goście proszą raz na długi czas :-). lubię spacery po nieznanych rynkach, wąskich uliczkach, nowych parkach :-).
podsumowując: kocham (moje) życie :-)))
:)))))
OdpowiedzUsuńa ja kocham precelki swoje krakowskie :)
nigdy nie jadłam. spróbuję następnym razem :)
Usuńjaki bajkowy weekend!!! :)
OdpowiedzUsuńchwilami był zaskakujący :)
UsuńAle bym sobie takiego precelka teraz zjadła... wyglądają tak smakowicie.
OdpowiedzUsuńKaro, były pyszne :-)
UsuńFestiwal pierogów? Aaa uwielbiam pierogi :D Dzięki za te sentencje w lewym pasku bocznym. Bardzo inspirujące i dające do myślenia :) zwłaszcza ta ostatnia.
OdpowiedzUsuńmamy wspólną pasję :-) dziękuję za miłe słowa :-)
Usuń