rozpoczęty walentynkowym piątkiem i lodami pistacjowymi.
złota sobota: pełna olimpijskich emocji. tym razem zwycięzcę dzieliły od "wielkiego przegranego" tysięczne sekundy. trzy. czy tylko mnie to zadziwia?
oraz: trzymałam kciuki za noriakiego. cieszę się z jego srebra.
oraz: trzymałam kciuki za noriakiego. cieszę się z jego srebra.
niedzielny wieczór przy dźwiękach mazurka i w gronie znajomych. zagryzany faworkami mojej mamy.
To brzmi jak rewelacyjny weekend! Oby więcej takich złoto-mazurkowych dni nas jeszcze czekało :)
OdpowiedzUsuńbardzo optymistycznie :-) bo najwięksi faworyci już wystąpili. ale: życie jest pełne niespodzianek :-)
UsuńTe olimpijskie emocje niesamowite:))
OdpowiedzUsuńJeszcze dziś drużyna skacze -eh, a ja w pracy - nie obejrzę;/
po pierwszej serii jesteśmy druzyną nr 4 :-)
UsuńAleż bym zjadła faworki... mmm ;)
OdpowiedzUsuńte w wykonaniu mojej mamy są pyszne :-)
Usuńa jadam je raz do roku: w karnawale :-)