mam szczęście do znajomych, którzy lubią jeść (może dlatego, że ja też lubię?). często przynoszą / przywożą coś na ząb. były już: kurki w śmietanie, gruszki w syropie, pierniki świąteczne, oszukane flaki (takie z naleśnikami), zapiekanki i inne. same pyszności :-).
pamiętam pewnego sylwestra. po świętach zostało mnóstwo jedzenia. nie mieliśmy planów, więc zaprosiliśmy znajomych. przyszło dużo ludzi. każdy przyniósł coś smacznego. po imprezie miałam więcej jedzenia, niż przed :-).
dla potwierdzenia reguły - jest wyjątek :-). Ania je, żeby żyć. nie odwrotnie. jedzenie to dla niej konieczność i nie sprawia jej frajdy. chwilami myślę, że Ania n i e l u b i jeść. ale zaraz zadaję sobie pytanie: czy to w ogóle możliwe ???
ostatnio staram się nie podjadać. Adaś mówi, że w przyrodzie nie występują stworzenia, które jedzą non-stop, o dowolnej porze dnia i nocy. dla towarzystwa, ze stresu, z nudów.
motto do końca roku: jeść w zgodzie z naturą :-).
słuszna uwaga ;) a znalazłoby się jeszcze mnóstwo innych okazji do podjadania :P
OdpowiedzUsuńbo każdy powód jest dobry ;-) pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń