odsłona 1: przygotowania
na pierwszy ogień poszły krokiety. bo łatwe - kto to powiedział ?? nikt mi nie kazał... sama chciałam... krokiety to może nie problem. ale każdy krokiet musi być najpierw naleśnikiem ;-). pierwsze ciasto nie wyszło. drugie tak sobie. nie wiem, co się stało. przy smażeniu robiły się dziury i tyle. zadziałało fatum: chcesz zepsuć jedzenie - zaproś gości. albo dla zachowania równowagi w przyrodzie, bo farsz wyszedł wyśmienity :-). następnym razem zrobię łazanki ;-)
ciasto na szarlotkę spłynęło po formie (pierwszy raz piekłam w naczyniu ceramicznym). jabłek było za dużo, a solenizant wściekł się o „pierzynkę” z piany. przypaliłam orzechy na snikersa. mało brakowało, a zamiast masy krówkowej użyłabym sosu pomidorowego.
ciasto na szarlotkę spłynęło po formie (pierwszy raz piekłam w naczyniu ceramicznym). jabłek było za dużo, a solenizant wściekł się o „pierzynkę” z piany. przypaliłam orzechy na snikersa. mało brakowało, a zamiast masy krówkowej użyłabym sosu pomidorowego.
odsłona 2: imprezka
goście dopisali. zjedli ze smakiem prawie całe ciacho – przypalone orzechy nie są złe ;-) – i całą resztę. spędziliśmy bardzo mile tę sobotę. niedziela była spacerowa :- )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz