zapach świąt, to dla mnie, m.in. zapach pomarańczy. ilekroć zamykam oczy i myślę o świętach, powraca do mnie z niezmienną intensywnością. jest to o tyle niezwykłe, że nieczęsto jadam pomarańczowe kule. można by rzec: rzadko. jestem lokalną patriotką. staram się jadać to co tu i teraz. mój owocowy świat to jabłko i spółka ;-).
ale gdy trawę pobieli pierwszy szron … nadrabiam całoroczne zaległości. na stole niepodzielnie królują pomarańcze :-). nie umiem tego wytłumaczyć. po prostu p o t r z e b u j ę. no i ten zapach… wprowadza mnie w świąteczny nastrój. po nim już tylko grzyby i choinka :-).
obieram więc kolejne owoce. tata robił to jak Bóg przykazał: dzielił skórkę nożem na cząstki i zdejmował, rozchylając, jak płatki kwiatu. ja mam swój unikalny sposób. obieram jak jabłko ;-). ostrożnie zdejmuję białą błonkę i gotowe. całe mieszkanko staje się pomarańczowe :-). czasami wbijam w skórki goździki. kładę na kaloryfer, albo robię z nich świeczniki. mmm…
pomarańcze i klementynki. chcesz jedną teraz ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz