wygooglane w sieci (bo wikipedia
milczy): dotrzymywanie terminów,
punktualność.
pojęcie niestare (jak sądzę).
zwroty on time i deadline znam z
pracy. tylko tam ich używam. pracuję
terminowo. jeśli to możliwe. a ponieważ
jestem uczciwa, nie składam obietnic bez pokrycia. ustawiam priorytety. jeśli wiem,
że nie zdążę na jutro, umawiam się na pojutrze. mimo to: zdarzają się obsuwy (nigdy
w deadlinach ;-)). wyjątki potwierdzające regułę :-).
pozapraca to inna bajka. nie
noszę zegarka. w mieszkaniu mam jeden (zegar). paradoksalnie: w sypialni :-). staram się nie liczyć
godzin i lat ;-) co mi nie przeszkadza być terminową i punktualną. nokia phone bardzo
pomaga :-).
dlatego przeważnie to ja czekam (a nie na mnie się czeka). ćwiczę cierpliwość,
której – jak wspominałam – brakuje.
nie przekładam umówionych spotkań. nie odwołuję spotkania biznesowego na rzecz wypadu nad jezioro. i odwrotnie. choć zdarzają się … wyjątki potwierdzające regułę ;-).
nie przekładam umówionych spotkań. nie odwołuję spotkania biznesowego na rzecz wypadu nad jezioro. i odwrotnie. choć zdarzają się … wyjątki potwierdzające regułę ;-).
ps: a’propos nokii (i nie w temacie posta): w kobiecym
konkursie na dzień kobiet, zorganizowanym przez Asię z prezentuję prezenty,
wygrałam przywieszkę do telefonu. the chin family. sympatyczny chińczyk
(by stefano giovannoni con rumiko takeda)
od razu
przypadł mi do gustu. ale dopiero, gdy do mnie dotarł, zachwycił mnie
rozbrajającym uśmiechem :-)
udanego tygodnia :-)
Właśnie uświadomiłam sobie, że mój jedyny zegar w domu to wyświetlacz na piekarniku kuchennym ;) W razie cuś też przede wszystkim korzystam z komórki, nokia, jakże by inaczej ;) Zawieszka cudna!
OdpowiedzUsuńteż mam w piekarniku (!) zapomniałam ...
Usuńmi się ostatnio udaje zdecydowanie lepiej zorganizować swój czas by nie było obsuw, zawalonych terminów i takich tam...
OdpowiedzUsuńchoć bywało z tym różnie, cieszę się że mój poziom ogarnięcia rośnie-poza tymi gorszymi dniami.
miłego (początku) tygodnia! :)
zero obsuw: gratulacje :-)
Usuńdla mnie telefon i kalendarz to podstawa :-)
OdpowiedzUsuńśliczny ten chińczyk...też się uśmiechnęłam jak go zobaczyłam :D
Sissi, o kalendarzykach czytałam kiedyś u Ciebie :-)
Usuńa chińczyk zyskuje przy bliższym poznaniu ;-)
Mój Tata ma obsesję punktualności i ja ją oddziedziczyłam - nienawidzę się spóźniać i dlatego to też na ogół ja czekam na innych ;)
OdpowiedzUsuńA Mr. Chin na Twoim telefonie wygląda jeszcze ładniej niż w pudełku...
prawda :-) ?
UsuńPunktualność jest w porządku, ale fajnie jak obie strony ją cenią. Nie ma to jak czekanie na pindrzącą się piętnaście minut dłużej koleżankę, przed wyjściem do knajpki ;)
OdpowiedzUsuńGaja, Ty czekasz na pindrzące się? zaskakujące. choć - mając wprawę - potrzebujesz mniej czasu na zrobienie się na bóstwo :D
UsuńJa zawsze czekam :)
A ja w pracy potrafię sprostać wszystkim deadlinom, a w życiu prywatnym spóźniam się na potęgę. :(
OdpowiedzUsuńJakoś ZAWSZE coś mi wyskoczy, że jestem 5-10 min później... Nie znoszę tego u siebie ale też nie potrafię z tym wygrać. Co ciekawe, na samolot jeszcze nigdy w życiu się nie spóźniłam. ;-)
Julitko, na samolot trzeba być duuzo wcześniej :D
Usuńa skoro nie umiesz zmienić prywatnego spòźnialstwa: czas je pokochać :D