było ciepło, jak latem. korzystaliśmy z pięknej pogody i tylko wieczory spędzaliśmy w domku. starówka, kazimierz, wawel, planty.
nie jadłam lodów, nie zmarzłam, szalik na szyi. i co? i dziś nie mówię a gardło boli przy każdym przełknięciu śliny. rozumiem rok temu: pływaliśmy po Wiśle, miało prawo skończyć się chorobą. ale teraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz