jak wszyscy lubię weekendy. te długie też. w miniony nieoczekiwanie dla nas samych wybraliśmy się do teściów Leo :-). wracając wstąpiliśmy do centrum handlowego. kupiłam śliczną letnią lnianą sukienkę. z niezwykłej wyprzedaży.
sklep z ciuszkami, którego nie ma w moim mieście. wystawy zachęcają rabatami. sukienka, która kosztowała 270 zł przeceniona na 80 zł. niestety, nie mój rozmiar. ze względu na dużą przecenę i to że naprawdę potrzebowałam sukienki, zapytałam o inne rozmiary. okazało się że jest mój. sprzedawczyni, przynosząc sukienkę z magazynu, powiedziała: ”ten rozmiar mogę pani sprzedać za …. „ i zaczęła coś liczyć na kalkulatorze. pomyślałam, że poda mi wyższą cenę niż te 80 zł, bo już kiedyś tak miałam, że jak zdecydowałam się na zakup przecenionego towaru, sprzedawca podniósł mi cenę. a teraz naprawdę nie mogłabym zapłacić więcej. pani po wyliczeniach, powiedziała, że cena mojej sukienki to 32 zł :-). byłam bardzo zdziwiona. okazało się, że im mniejszy rozmiar, tym większy upust. niespotykane, prawda? sukienka szczęśliwie pasowała i jest już moja :-). ale czy zastosowana w tym sklepie polityka rabatowa nie świadczy o tym, że kupujemy coraz większe ubrania? to niedobrze. a ja na ulicach widzę coraz więcej szczupłości :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz