trzecie w tym roku ciasto ze śliwkami pachnie z piekarnika. w tym przypadku powiedzenie: „do trzech razy sztuka” nie działa :-). śliwkowe – jesienią i rabarbarowe – wiosną to u mnie hity. powtarzam wielokrotnie. dużo śliwek i mało ciasta to mój przepis na sukces. ten zapach… całe mieszkanko pachnie. nie są to jeszcze węgierki, ale od czegoś trzeba zacząć :-).
a potem powidła węgierkowe. z chałką. do tego kubek zbożowej kawy. znów marzę :-)
skoro śliwkowo: to też lawendowo i wrzosowo. lawendę polubiłam, gdy dostałam krzaczek od Ani i zaczął kwitnąć na balkonowym ogródku. niedawno widziałam w sklepie naręcza sztucznej lawendy. poupychane w cynkowe wiadra, wiklinowe kosze, jasne donice - mimo tego, że sztuczne - wyglądały pięknie! zastanawiałam się czy nie kupić dla Ani na zbliżającą się parapetówkę. w końcu nie kupiłam i nie jestem pewna, czy nie będę żałować.
wrzosy to wspomnienie nastolatki. wrzosowe łąki, długie popołudnia z Adasiem, jeżyny prosto z krzaka.
dużo fioletu. ciacho wzywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz