czarnego. mijam go codziennie podczas spacerów (bez, nie słoiczek ;-)). wielkie czarne jarzębino-podobne kiście. nie wiedziałam co to. Leo zasugerował bez. naczytałam się w necie o dobroczynnych właściwościach. a ponieważ w tym roku po raz pierwszy w życiu przetwarzam różności – postanowiłam spróbować z bzem. wiele osób robi i wiele chwali. dziś rano zakradłam się do niedalekich chaszczy i narwałam czarnych kiści. w domu: niespodzianka. razem z bzem naniosłam całą masę żywych istot. głównie szczypaw. dlaczego w necie nikt nie wspomina o szczypawach? natrudziłam się, żeby powynosić całe towarzystwo z powrotem na dwór, ale nie wszystkie udało się uratować. parę się utopiło. następnym razem muszę uważać przy zbieraniu i zostawić wszystkich w ich naturalnym środowisku. jeśli będzie następny raz. bo ten bez coś podejrzanie pachnie …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz