ostatnio wszystko jest duże albo mega. albo XXL. może oprócz kostki masła, która sukcesywnie maleje. ale przekąski rosną w oczach. batoniki i wafelki są już prawie rozmiaru czekolady. jogurt o pojemności 100 ml to rzadkość. porcją deseru lodowego w ulubionej galerii dzielę się z Leo i oboje mamy dosyć. a ja przepadam za lodami.
niedawno w gazecie widziałam reklamę kuchenki elektrycznej z ośmioma polami grzejnymi. mojej babci wystarczały dwa - wtedy dwie - fajerki. każda kolejna wersja samochodu to model większy od swojego poprzednika (a i tak wszystko nie mieści się do bagażnika).
szaleństwo jakieś.
lubię iść do ciastkarni albo na lody i nie najeść się deserem :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz