moja pani – jak mawiają pierwszoklasiści – była uśmiechniętą blondynką z burzą włosów i pomalowanymi na czerwono ustami. cieszyłam się, że trafiłam do jej klasy, bo pani opiekująca się klasą równoległą była straszna ;-).
moim wychowawcą od 4 klasy była polonistka – ją też lubiłam :-). bałam się matematycy. dziwiła mnie pani od biologii. najładniejsza była geografka. nauczycielka prowadząca zajęcia plastyczno-muzyczne była fajną kumpelką i opowiadała ciekawe historie. nauczyła nas robić sałatkę jarzynową, świeczniki z korzeni drzew, lepić talerze z gazet, rzeźbić w mydle i inne super rzeczy :-). flirtowałam z panem od chemii (ciekawe, czy on ze mną też ?). fizyk posyłał mnie do sklepu. ledwo pamiętam misiowatego historyka.
w średniej szkole wychowawcą mojej klasy była bardzo elegancka i równie zasadnicza nauczycielka matematyki. do dziś pamiętam, że „złożenie dwóch symetrii osiowych o osiach równoległych jest przesunięciem”. niby logiczne, ale cała klasa dostała za to „pały” i pisaliśmy to za karę w domu miliard razy. dlatego pamiętam :-). uwielbiałam polonistkę. mimo tego, że chciała mi dać „pałkę” za nieczytelne pismo. bardzo lubiłam nauczycielkę chemii i zgrabną panią od w-f. z trwogą myślałam o fizyczce.
ale się rozpisałam… pozdrawiam nauczycieli :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz