moja filmoteka to kino łatwe, lekkie i przyjemne. na pewno kobiece, choć wielu znajomych panów również chętnie obejrzało i nie zasnęło ;-). to filmy, które warto mieć. choćby po to, by sięgać po nie w długie jesienne wieczory. miła odmiana dla „helikoptera w ogniu” i podobnych.
„Czekolada” z Juliette Binoche i Johny Depp’em. to ja wyciągnęłam nas na ten film. na sali kinowej kilka osób. zapowiada się ekstra film – mruknął z przekąsem Leo. wychodziliśmy urzeczeni :-).
„To właśnie miłość” (Love Actually) - obejrzeliśmy w okresie bożonarodzeniowym. wtedy najlepiej pasuje. premier w wydaniu Hugh – mistrzostwo świata :-)
„50 pierwszych randek” z Drew Barrymore i Adamem Sandlerem. Leo zauroczony muzyką.
“Notting Hill” z Julią Roberts i Hugh Grantem. Julia to moja idolka. arystokratyczna angielszczyzna Hugh zwala z nóg.
“Pod słońcem Toskanii”. samo ciepło.
s e r d e c z n i e p o l e c a m :-)
O, mogę oglądać "Love Actually" dowolną liczbę razy! :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu ze trzy razy widziałam też "Nigdy w życiu". Fabułka jest marniawa, wiadomo, ale dla Stenki można to oglądać w kółko. Stenki, ale też Frycza, Brodzik, pary Kowalewski - Lipińska... Moim zdaniem są naprawdę świetni.