jesienią budzę się, gdy za oknem jest jeszcze ciemno. przeważnie wstaję pierwsza. ale zdarzają się takie cudowne poranki, jak dziś, kiedy udaje mi się namówić Leo, by wstał pierwszy. zostaję wtedy sama w cieplutkim łóżku. delektuję się tą chwilą samotności i ciszą poranka.
pomaleńku, z oddali, docierają do mnie dźwięki krzątaniny Leo. otwieram oczy i widzę smugę światła sączącego się leniwie przez drzwi sypialni. czekam aż wróci mąż, świeży i pachnący.
to znak, że pora wstawać … zaczyna się kolejny dzień :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz