bezinteresowna pomoc to:
ustąpienie miejsca w autobusie
złotówka dla potrzebującego (czytaj: proszącego
o nią)
'pożyczenie' szklanki cukru
czasem wybór rozwiązania najlepszego dla grupy,
nie dla siebie
pamiętasz, kiedy ostatnio? może dziś?
Staram się tak postępować, jedynie ta złotówka dla potrzebujących czasami bywa irytująca. Tyle ich dookoła, a najgorsze, że niektórzy zrobili sobie z żebractwa zawód - takich nie chciałabym wspierać. A to też ważne, żeby dawać bez przymusu. Wiesz, że bardzo długo nie mogłam wejść na Twego bloga, wyświetlał mi się niedostępny profil. Już myślałam, że przestałaś pisać.
OdpowiedzUsuńGaja, rozumiem cię doskonale. też tak miałam.
Usuńale w pomaganiu chodzi właśnie o to, żeby dawać, gdy proszą.
nie nam (mnie) oceniać, na co wydadzą i czy na pewno nie na piwo ;-)
Nie daję złotówki, kupuję chleb, reszta...? Tak, kurcze... Nie potrafię inaczej.
OdpowiedzUsuńDreamu, jesteś ludziem o wielkim sercu :-) mam nadzieję, że będę mogła Cię kiedyś poznać :-)
Usuńjak mogę to tak - i zapominam - odruch i już:)
OdpowiedzUsuńMisiu: to najszczersza forma :-)
Usuńczęsto całkiem. może dlatego jestem od kilku lat wolontariuszką.
OdpowiedzUsuńmoże poza tą złotówką, która czasem może jest pomocą a czasem... wręcz przeciwnie? takie mam wrażenie
Margerytko, też tak miałam :-)
Usuńteraz wiem, że pomaga się wtedy, gdy ktoś pomocy potrzebuje i o nią prosi a nie wtedy kiedy nam odpowiada i pasuje :-)
We Friendsach, którzy są dla mnie źródłem mądrości życiowych był kiedyś taki odcinek, w którym Joey udowadniał Pheebe, że nie ma czegoś takiego jak selfless good deed, bo nawet jeśli nie otrzymujemy w zamian za nasz czyn nic konkretnego to czujemy się lepiej, bo to zrobiliśmy ;)
OdpowiedzUsuńAha i właśnie przed chwilą to zrobiłam - obiecałam całkiem obcym ludziom pożyczyć ładowarkę do telefonu Pana M., żeby nie musieli jechać do najbliższej większej miejscowości tylko po ten kawałek kabelka...
Asia, słyszałam tę teorię. jeśli ma się przyczynić do pomagania (innym - a tym samym sobie): jestem za :-)
Usuń